- Mistrzostwa Europy dowartościują Polaków, robimy naprawdę fajny turniej. Ukraińcy też dali radę - powiedział 64-krotny reprezentant kraju Mariusz Lewandowski, piłkarz ukraińskiego PFK Sewastopol.
- Organizując Euro, bardzo się obawialiśmy. Nie wiedzieliśmy, jak nas zaakceptują inne kraje. Tymczasem cudze chwalimy, a swego nie znamy. Zagraniczni kibice są naprawdę mile zaskoczeni podczas turnieju. Wszyscy Polacy mogą się dowartościować. Kraj się rozwinął, powstały m.in. nowoczesne stadiony, lotniska i dworce. Robimy naprawdę fajne mistrzostwa - powiedział Lewandowski, który docenia również pracę Ukraińców.
- Mogę powiedzieć o tym, co widziałem przed i po meczu Anglii z Francją w Doniecku, na którym miałem okazję być. Ukraińcy bardzo rzetelnie podeszli do swojej pracy. Wszystkie służby stanęły na wysokości zadania, nie było potknięć organizacyjnych. Zagraniczni kibice nie mieli problemu z kontaktem, rozmawiano z nimi po angielsku i francusku - dodał były pomocnik m.in. Szachtara Donieck (grał tam dziewięć lat), który być może obejrzy w tym mieście również spotkanie Ukrainy z Anglią. - Mam miejsce w loży, ale jeszcze nie jestem wiem, czy wybiorę się na mecz. Muszę trenować przed nadchodzącym sezonem. Czy Ukraińcy zdołają wygrać? W 2009 roku pokonali u siebie Anglików w eliminacjach MŚ i są tym faktem podbudowani. Na pewno nie stoją na straconej pozycji - przyznał.
Dla należącego do Klubu Wybitnego Reprezentanta Lewandowskiego największym pozytywnym zaskoczeniem Euro 2012 są polscy kibice. - Zachowują się świetnie. Nawiązują przyjacielskie kontakty z fanami innych drużyn. Zagraniczni goście czują się tu bardzo fajnie. Również piłkarze, których podczas treningów oglądają tłumy polskich kibiców, choćby Holendrów w Krakowie - przyznał Lewandowski, dodając jednak, że są też potknięcia. - Nie może być tak, że ludzie, którzy zasługują na bilety, mają z tym problemy. Na przykład członkowie Klubu Wybitnego Reprezentanta i osoby, które zrobiły sporo dla polskiego futbolu. Nie chodzi o mnie. Ja się nie dowiadywałem o bilety, bo jestem na Ukrainie. Zresztą mogłem zapłacić, nie ma sprawy. Chodzi mi o innych. Problemy miał np. Jacek Krzynówek, słyszałem również o Henryku Kasperczaku. Zawsze można zorganizować jakieś 500 dodatkowych biletów, bo to tworzy atmosferę wokół polskiej piłki. Teraz słyszę, że na podobne sprawy narzekał Kuba Błaszczykowski. Nie wiem, kto ma rację, ale gdy byłem w reprezentacji, przed MŚ 2006 i ME 2008 bez kłopotu uzgadnialiśmy takie sprawy z ówczesnym prezesem PZPN Michałem Listkiewiczem. Ja, "Bączek" (Jacek Bąk), "Krzynek" (Jacek Krzynówek), "Żewłak" (Michał Żewłakow) siadaliśmy z prezesem i ustalaliśmy szczegóły kilka tygodni przed turniejem - przypomniał Lewandowski.
Od kilku dni temat biletów na mecze reprezentacji Polski już nie jest aktualny. Podopieczni Franciszka Smudy zdobyli tylko dwa punkty w grupie A i odpadli z turnieju. - Wielka szkoda, bo z takiej grupy powinniśmy awansować. Graliśmy u siebie. Ogromne znaczenie miał pierwszy mecz. Prowadziliśmy z Grecją 1:0, graliśmy z przewagą zawodnika, a po przerwie... konsternacja. Grecy w dziesięciu byli lepsi niż my w jedenastu. Może niewiele nam brakowało do awansu, ale z drugiej strony każdy zespół może tak powiedzieć - przyznał 64-reprezentant kraju.
- Czy popełniono błędy w przygotowaniu drużyny? Na pewno lepiej czasami nie dotrenować organizmu niż przetrenować. W czasie meczów Polaków wydawało mi się, że jedni wyglądali dobrze fizycznie, a inni "siadali". Nie można mieć pretensji do Marcina Wasilewskiego, Damiena Perquisa, Roberta Lewandowskiego, Eugena Polanskiego czy Kuby Błaszczykowskiego. Zawiódł mnie natomiast Sebastian Boenisch, w ogóle lewa strona słabo u nas funkcjonowała. Czego zabrakło? Może było za mało zmian, pomysłów na grę - dodał.
sjk, PAP
- Mogę powiedzieć o tym, co widziałem przed i po meczu Anglii z Francją w Doniecku, na którym miałem okazję być. Ukraińcy bardzo rzetelnie podeszli do swojej pracy. Wszystkie służby stanęły na wysokości zadania, nie było potknięć organizacyjnych. Zagraniczni kibice nie mieli problemu z kontaktem, rozmawiano z nimi po angielsku i francusku - dodał były pomocnik m.in. Szachtara Donieck (grał tam dziewięć lat), który być może obejrzy w tym mieście również spotkanie Ukrainy z Anglią. - Mam miejsce w loży, ale jeszcze nie jestem wiem, czy wybiorę się na mecz. Muszę trenować przed nadchodzącym sezonem. Czy Ukraińcy zdołają wygrać? W 2009 roku pokonali u siebie Anglików w eliminacjach MŚ i są tym faktem podbudowani. Na pewno nie stoją na straconej pozycji - przyznał.
Dla należącego do Klubu Wybitnego Reprezentanta Lewandowskiego największym pozytywnym zaskoczeniem Euro 2012 są polscy kibice. - Zachowują się świetnie. Nawiązują przyjacielskie kontakty z fanami innych drużyn. Zagraniczni goście czują się tu bardzo fajnie. Również piłkarze, których podczas treningów oglądają tłumy polskich kibiców, choćby Holendrów w Krakowie - przyznał Lewandowski, dodając jednak, że są też potknięcia. - Nie może być tak, że ludzie, którzy zasługują na bilety, mają z tym problemy. Na przykład członkowie Klubu Wybitnego Reprezentanta i osoby, które zrobiły sporo dla polskiego futbolu. Nie chodzi o mnie. Ja się nie dowiadywałem o bilety, bo jestem na Ukrainie. Zresztą mogłem zapłacić, nie ma sprawy. Chodzi mi o innych. Problemy miał np. Jacek Krzynówek, słyszałem również o Henryku Kasperczaku. Zawsze można zorganizować jakieś 500 dodatkowych biletów, bo to tworzy atmosferę wokół polskiej piłki. Teraz słyszę, że na podobne sprawy narzekał Kuba Błaszczykowski. Nie wiem, kto ma rację, ale gdy byłem w reprezentacji, przed MŚ 2006 i ME 2008 bez kłopotu uzgadnialiśmy takie sprawy z ówczesnym prezesem PZPN Michałem Listkiewiczem. Ja, "Bączek" (Jacek Bąk), "Krzynek" (Jacek Krzynówek), "Żewłak" (Michał Żewłakow) siadaliśmy z prezesem i ustalaliśmy szczegóły kilka tygodni przed turniejem - przypomniał Lewandowski.
Od kilku dni temat biletów na mecze reprezentacji Polski już nie jest aktualny. Podopieczni Franciszka Smudy zdobyli tylko dwa punkty w grupie A i odpadli z turnieju. - Wielka szkoda, bo z takiej grupy powinniśmy awansować. Graliśmy u siebie. Ogromne znaczenie miał pierwszy mecz. Prowadziliśmy z Grecją 1:0, graliśmy z przewagą zawodnika, a po przerwie... konsternacja. Grecy w dziesięciu byli lepsi niż my w jedenastu. Może niewiele nam brakowało do awansu, ale z drugiej strony każdy zespół może tak powiedzieć - przyznał 64-reprezentant kraju.
- Czy popełniono błędy w przygotowaniu drużyny? Na pewno lepiej czasami nie dotrenować organizmu niż przetrenować. W czasie meczów Polaków wydawało mi się, że jedni wyglądali dobrze fizycznie, a inni "siadali". Nie można mieć pretensji do Marcina Wasilewskiego, Damiena Perquisa, Roberta Lewandowskiego, Eugena Polanskiego czy Kuby Błaszczykowskiego. Zawiódł mnie natomiast Sebastian Boenisch, w ogóle lewa strona słabo u nas funkcjonowała. Czego zabrakło? Może było za mało zmian, pomysłów na grę - dodał.
sjk, PAP