Problemy polskich biegaczek na ME w lekkoatletyce. Na kilka godzin przed startem zrobiło się nerwowo

Problemy polskich biegaczek na ME w lekkoatletyce. Na kilka godzin przed startem zrobiło się nerwowo

Justyna Święty-Ersetic, Natalia Kaczmarek, Iga Baumgart-Witan, Kinga Gacka i Małgorzata Hołub-Kowalik i Aleksander Matusiński
Justyna Święty-Ersetic, Natalia Kaczmarek, Iga Baumgart-Witan, Kinga Gacka i Małgorzata Hołub-Kowalik i Aleksander Matusiński Źródło:PAP / Adam Warżawa
Trzy z czterech biegaczek specjalizujących się w dystansie 400 metrów wywalczyły awans do finału mistrzostw Europy, które odbywają się w Monachium. „Aniołki Matusińskiego” pobiegły bardzo dobrze w półfinałach, chociaż kilka godzin wcześniej napotkały niemałe problemy organizacyjne.

Rywalizacja biegaczek startujących w Monachium na 400 metrów zaczęła się już w poniedziałek 15 sierpnia, kiedy to przeprowadzono eliminacje. Z racji plasowania się w gronie 12 najszybszych zawodniczek list europejskich, automatyczny awans do półfinałów uzyskały Natalia Kaczmarek, Anna Kiełbasińska i Justyna Święty-Ersetic. Eliminacje musiała za to przebrnąć Iga Baumgart-Witan, która bez większych problemów uzyskała przepustkę do kolejnego etapu rywalizacji.

Półfinały odbyły się we wtorek, a ze świetnej strony zaprezentowały się Kaczmarek i Kiełbasińska, które wygrały swoje biegi. Baumgart-Witan z kolei wprawdzie nie zameldowała się w pierwszej dwójce dającej bezpośredni awans, ale i tak dzięki dobremu czasowi uzyskała prawo startu w finale. Mniej szczęścia miała Święty-Ersetic, która odpadła w półfinale i nie obroni wywalczonego przed czterema laty tytułu mistrzowskiego.

ME w lekkoatletyce. Problemy polskich biegaczek

Kaczmarek, Kiełbasińska i Baumgart-Witan pokazały się z dobrej strony, chociaż na krótko przed startem napotkały na problemy organizacyjne. Z relacji serwisu Przegląd Sportowy Onet wynika, że polskie biegaczki miały o godz. 10:30, czyli na 2,5 godziny przed startem eliminacji, wyjechać z hotelu na stadion. Gdy wyszły przed budynek, okazało się, że autobus, który miał odjeżdżać co pół godziny, nie przyjechał. „Zrobiło się nerwowo” – czytamy w relacji Tomasza Kalemby.

Co więcej, menedżer odpowiadający za transport zawodników, nie odbierał telefonu. Ostatecznie „Aniołki Matusińskiego” zamówiły taksówkę, która zawiozła ich na stadion rozgrzewkowy. Lekkoatletki dzięki temu zdążyły na start, który pokazał, że nawet takie niedogodności nie przeszkadzają im w walce o dobre czasy.

Czytaj też:
Ewa Swoboda bez medalu w mistrzostwach Europy w lekkoatletyce. Tak blisko, a tak daleko...

Źródło: Przegląd Sportowy Onet