Spotkanie RTS-u z Portowcami uznawano za hit 18. kolejki Ekstraklasy. Żaden kibic, który zdecydował się na obejrzenie tej potyczki, na emocje nie mógł narzekać. Niestety tych negatywnych również nie brakowało, na co duży wpływ miała decyzja sędziego Stefańskiego w ostatnich minutach starcia.
Widzew Łódź – Pogoń Szczecin. Kamil Grosicki skarcił rywali w pierwszej połowie
Gospodarze powinni wyjść na prowadzenie już po kilku minutach meczu, kiedy sam na sam wyszedł Terpiłowski. Skrzydłowy odebrał górne podanie, ale piłka nieco mu odskoczyła przy przyjęciu. To z kolei sprawiło, że gdy 22-latek huknął jedynie w poprzeczkę, a nie tuż pod nią.
Co nie udało się młodemu zawodnikowi Widzewa, to wyszło Grosickiemu. Wszystko zaczęło się na prawym skrzydle, skąd ruszył Wędrychowski. Ściął do środka, podał do Kurzawy, a ten oddał mu futbolówkę w pole karne. W ten sposób minęli kilku przeciwników. Na koniec akcji z kolei futbolówka trafiła do Grosickiego, a ten – zupełnie niekryty – z łatwością umieścił piłkę w siatce, choć nieco pomógł mu rykoszet od jednego z łodzian.
Nie było mowy o rzucie karnym dla Widzewa Łódź
Już po kilku minutach bliski doprowadzenia do remisu był Pawłowski, lecz i w tym przypadku Portowców uratowała poprzeczka. Tym razem Widzewiak uderzał z rzutu wolnego.
Niedługo po rozpoczęciu drugiej połowy wydawało się, że RTS dostanie rzut karny po szarży Nunesa lewym skrzydłem. Padł pod po kontakcie z powracającym Kurzawą, co sprawiło, że koledzy tego pierwszego zaczęli przekonywać sędziego Stefańskiego co do „jedenastki”. Ten jednak obejrzał powtórki na VARze i zdecydował odwrotnie. Wcześniej bowiem to sam Portugalczyk sfaulował jednego z rywali, a do tego sam wstawił nogę w tor biegu Polaka. O przewinieniu Portowca nie było mowy.
Pogoń Szczecin zapomniała o Bartłomieju Pawłowskim
To aż nieprawdopodobne, co stało się mniej więcej po godzinie gry. Wtedy to Terpiłowski próbował skorzystać z bezpańskiej piłki i huknął z bliskiej odległości. Problem w tym, że trafił w słupek – to był trzeci raz w tym spotkaniu, gdy aluminium uratowało szczecinian.
Jak się okazało – do czterech razy sztuka. Była 67. minuta, kiedy łodzianie w końcu wyrównali wynik spotkania. Idealnym dośrodkowaniem z lewego skrzydła popisał się Terpiłowski, a wykorzystał je Pawłowski. Obrońcy jakby o nim zapomnieli, więc kapitan gospodarzy przymierzył idealnie. Dwie minuty później Widzew miał szansę, by wyprowadzić swój zespół na prowadzenie, lecz skiksował fatalnie, choć miał przed sobą niemal pustą bramkę.
Losy meczu zmieniały się jak w kalejdoskopie
Na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem Portowcy znów skarcili swoich przeciwników, wykorzystując błąd Żyry. Gdy piłka poturlała się w kierunku Kowalczyka, na prawe skrzydło, defensor RTS-u potknął się i przewrócił, a zawodnik Portowców wcisnął futbolówkę do siatki między nogami bramkarza.
Zespół trenera Gustafssona cieszył się z prowadzenia zaledwie chwilę, bo niedługo po golu Kowalczyka znakomitą dwójkową akcję przeprowadził duet Sanchez-Pawłowski. Ten drugi w końcu znalazł się w polu karnym, podał wzdłuż niej do nadbiegającego Terpiłowskiego, a ten strzelił na 2:2 do pustej bramki.
Kreuzriegler ustalił wynik meczu Widzew Łódź – Pogoń Szczecin
Na tym strzelanie się nie skończyło, bo w 86. minucie Pogoń znów wyszła na prowadzenie, a do siatki trafił Zahović. Znakomitą pracę wykonał Gorgon, który wypuścił Słoweńca w szesnastkę przeciwników, a ten uderzył tak zwanym „zewniakiem”, nie Ravasowi żadnych szans na obronę. Zarówno ten gol, jak i trafienie Terpiłowskiego wyglądały, jakby te akcje rozegrała FC Barcelona za swoich najlepszych czasów.
Mało tego, w doliczonym czasie gry Zech zablokował ręką strzał rywala i po weryfikacji sędzia Stefański podyktował rzut karny dla Widzewa. Do piłki podszedł Kreuzriegler i strzelił na 3:3 w ostatnich chwili. Decyzja arbitra na pewno zostanie poddana wielu dyskusjom w następnych dniach, ponieważ defensor w swojej interwencji jednocześnie dostał w twarz, dlatego werdykt sędziego budzi spore wątpliwości. Niedługo potem mecz zakończył się remisem.
Czytaj też:
Gwiazdor zachował się brutalnie jak w oktagonie. Zaskoczenie w meczu Warta Poznań – Raków CzęstochowaCzytaj też:
O tej decyzji sędziego będzie głośno. Mecz Stal Mielec – Lech Poznań zakończył się niespodzianką