Grad bramek w Częstochowie. Raków wybił futbol z głów piłkarzy Śląska Wrocław

Grad bramek w Częstochowie. Raków wybił futbol z głów piłkarzy Śląska Wrocław

Raków Częstochowa
Raków Częstochowa Źródło:PAP / Waldemar Deska
W 24. kolejce Ekstraklasy Raków Częstochowa podjął na własnym stadionie Śląsk Wrocław. Faworytami tego spotkania byli gospodarze, ale ostatnie wyniki, w tym zwycięstwo z Lechem Poznań dawało nadzieje gościom na uzyskanie pozytywnego wyniku.

W meczu 24. kolejki lider Ekstraklasy – Raków Częstochowa zmierzył się ze Śląskiem Wrocław. Obie ekipy grały przeciwko sobie 11 razy, z czego pięć razy triumfowali podopieczni Marka Papszuna. Remisów było tyle samo, a Śląsk triumfował tylko raz.

Raków Częstochowa narzucił tempo Śląskowi Wrocław

Jak można było się spodziewać od początku Raków Częstochowa narzucił swoje warunki gry i co jakiś czas zagrażał bramce Rafała Leszczyńskiego. Pierwszą i jedyną bramkę w tej połowie strzelił Vladyslav Kochergin, który przyjął miękką wrzutkę od kolegi i z pięciu metrów umieścił piłkę w siatce.

Medaliki kontrolowały przebieg tej połowy i wydawało się, że strzelenie kolejnych bramek było tylko kwestią czasu. W pierwszej połowie większej liczby bramek nie oglądaliśmy.

Szybkie otwarcie drugiej połowy przez Iviego Lopeza

Mecz rozkręcił się od drugiej połowy. W 49. minucie podopieczni Marka Papszuna zdobyli bramkę na 2:0. Ivi Lopez otrzymał od Rundicia prostopadłą piłkę, która poleciała w pole karne Śląska Wrocław. Hiszpan przyjął piłkę, pozbył się dwóch obrońców i bez problemów umieścił piłkę w siatce, ale sędzia jednak dopatrzył się spalonego. Po kilkuminutowej interwencji VAR sędzia Paweł Raczkowski w końcu uznał tego gola.

Pięć minut później indywidualną akcję na skrzydle przeprowadził Jean Carlos, który zgubił Konczkowskiego i dośrodkował na głowę Bartosza Nowaka. Ofensywny gracz Medalików idealnie nabiegł na piłkę i posłał ją pod poprzeczkę bramki strzeżonej przez Leszczyńskiego.

Chwilę później rozochocony Gustkovskis mógł wpisać się na listę strzelców. Napastnik dostał futbolówkę na skraju pola karnego. Łotysz zabrał się z nią i oddał silny strzał w stronę prawego słupka. Napastnik jednak nie dokręcił futbolówki i ta minęła bramkę Śląska Wrocław. Sporo pretensji do swojego kolegi miał jeden z graczy Rakowa Częstochowa, który wbiegał w pole karne i gdyby Gustkovskis mu podał, to mógłby się znaleźć w sytuacji sam na sam.

Honorowa bramka dla Śląska Wrocław

Zgodnie z powiedzeniem co się odwlecze to nie uciecze i już w 61. minucie Raków Częstochowa wyszedł na prowadzenie 4:0. Drugą bramkę zdobył Ivi Lopez, który był sam na sam z Leszczyńskim. Na pochwałę w tej akcji zasłużył Tudor, który wypatrzył kolegę i zagrał mu precyzyjną piłkę, dzięki czemu ten znalazł się w sytuacji oko w oko z bramkarzem.

Bramkę honorową dla Śląska Wrocław w 68. minucie strzelił Yeboah, który ruszył z indywidualną akcją. W pojedynku 1 na 1 z Tudorem Niemiec okazał się lepszy i silnym strzałem w środek bramki pokonał Vladana Kovacevicia. W 75. minucie Ivi Lopez trzeci raz wpisał się na listę strzelców, ale asystent sędziego Raczkowskiego dopatrzył się spalonego zagrywającego tę piłkę Bartosza Nowaka.

Więcej bramek w tym meczu nie oglądaliśmy. Marek Papszun może być zadowolony z postawy swoich zawodników, którzy pokonali Śląsk Wrocław 4:1 po bramkach Kochergina, Iviego Lopeza i Nowaka. Honorowe trafienie dla gości zanotował Yeboah.

Czytaj też:
Były kapitan Rakowa z żalem o odejściu z klubu. „Nie miałem szansy podjąć rywalizacji”
Czytaj też:
Zbigniew Boniek wskazał najmocniejszy polski klub. Kontrowersyjna opinia

Źródło: WPROST.pl