Arsenal zawodzi nawet kibiców bez wymagań. To nie koniec niespodzianek w Premier League

Arsenal zawodzi nawet kibiców bez wymagań. To nie koniec niespodzianek w Premier League

Alexandre Lacazette, Mikel Arteta
Alexandre Lacazette, Mikel Arteta Źródło:Newspix.pl / ZUMA
Za nami trzy kolejki Premier League. Na czele zestawienia dość nieoczekiwanie znajduje się Tottenham. Najgorzej prezentuje się Arsenal, który poraża swoją fatalną grą i nieporadnością.

Za nami już trzy kolejki Premier League. Choć to dopiero początek sezonu można wyciągnąć pewne podstawowe wnioski. Pierwszym z nich jest fakt, że Arsenal mierzy się z ogromnym kryzysem. Wiadomo też, że Tottenham jest w dobrej formie, ale jego postawa ofensywna nie zachwyca. Ciekawe spostrzeżenia można też poczynić w kontekście obecnej sytuacji w West Hamie, drużynie Łukasza Fabiańskiego.

Tak źle w Arsenalu jeszcze nie było

Arsenal zgubił formę w 2016 roku. Teraz wydaje się, że niewiele brakuje, żeby stracił szacunek swoich kibiców. Kanonierzy zaliczyli najgorszy start w historii. Wszystko zaczęło się od meczu z Brentford, beniaminkiem, który debiutował w Premier League. Ekipa Mikela Artety przegrała 0:2. Drugi mecz? Ponownie 0:2 w derbach Londynu przeciwko Chelsea.

Następnie nadeszła porażka numer trzy, która ostatecznie potwierdziła fatalną dyspozycję Arsenalu. Manchester City wygrał z Armatkami 5:0 Po trzech porażkach londyńska drużyna ma bilans 0:9 i ostatnie miejsce w tabeli za plecami takich "potęg" jak Burnley, Norwich i własnie Brentford.

Arsenal nie miał łatwego początku, to fakt. Pojedynki ze zwycięzcą Ligi Mistrzów, a tydzień później z mistrzem Anglii mogą zawsze skończyć się przegraną. Nie przekonuje jednak styl, w jakim do tych porażek doszło. W Arsenalu brakuje pomysłu na rozegranie, dokładności i czasami chęci. W meczu przeciwko Obywatelom po czerwonej kartce jednego z Kanonierów, podopiecznym Mikela Artety po prostu odechciało się grać. Kibicom londyńskiej drużyny pozostało tylko czekać na przebudzenie ukochanego klubu, bądź zmianę warty na ławce trenerskiej.

Minimalizm i konsekwencja Tottenhamu

Miłym zaskoczeniem na początek sezonu jest postawa Tottenhamu, który po trzech meczach zajmuje pierwsze miejsce w lidze. Koguty mają w tym momencie trzy strzelone gole. Każda bramka odpowiada jednemu zwycięstwu. Spurs z bilansem 3:0 siedzą wygodnie na fotelu lidera i są jedyną drużyną, która może pochwalić się kompletem zwycięstw. I wcale nie jest tak, że podopieczni Nuno Espirito Santo mieli samych przeciwników z najniżej półki. Kane i spółka wygrali 1:0 zarówno z Manchesterem City jak i z beniaminkiem Watfordem. W obu meczach autorem bramki był niezawodny Heung-Min Son.

Sytuacja na początku sezonu może cieszyć Harry'ego Kane'a, który niedawno poinformował kibiców, że nie odejdzie z klubu tego lata i na 100 proc. skupi się na pomocy drużynie w osiąganiu sukcesów. Anglik na razie nie zdobył żadnej bramki w lidze, ale pewne jest, że gole jego autorstwa to tylko kwestia czasu.

Dobry początek drużyny Łukasza Fabiańskiego

West Ham zajmuje po trzech kolejkach drugie miejsce i bezapelacyjnie nie ma problemów w ataku. Po trzech kolejkach razem z Manchesterem City dzierżą koronę króla strzelców angielskich klubów. Oba zespoły mają na koncie po 10 trafień. Różnica jednak pojawia się w defensywie. Obywatele tylko raz wyciągali piłkę z siatki. Młoty natomiast czynili to aż pięciokrotnie.

Nieporadność w defensywie kosztowała ich remis w ostatnim meczu ligowym z Crystal Palace. Fabiański i spółka dwa razy wychodzili na prowadzenie i dwa razy je tracili (2:2). Nerwowo było również w pierwszym meczu sezonu, w którym w pierwszej połowie West Ham dał sobie wbić dwie bramki, ostatecznie jednak wygrywając 4:2. Rozpędzona ofensywna lokomotywa nie zdołała ani razu zachować czystego konta. Nawet w meczu z Leicester, w którym podopieczni Davida Moyesa rozbili przeciwnika strzelili cztery bramki i grali w przewadze jednego zawodnika, nie udało się Młotom zachować czystego konta.

Defensywna nieporadność może się zemścić przy okazji meczów z drużynami, które same cechują się lepszą grą w obronie. Ogromna moc w ataku może wtedy okazać się niewystarczająca w obliczu drużyny, która ma bardziej zbilansowany skład (np. Chelsea czy Manchester City). Ostatecznie jednak wszystko zweryfikuje boisko.

twitterCzytaj też:
Kiedy Cristiano Ronaldo drugi raz zadebiutuje w Manchesterze United? Z jakim numerem zagra?

Źródło: WPROST.pl