Czy naprawdę musimy się godzić na dręczący pragmatyzm Czesława Michniewicza?

Czy naprawdę musimy się godzić na dręczący pragmatyzm Czesława Michniewicza?

Czesław Michniewicz
Czesław Michniewicz Źródło:PAP/EPA / Mohamed Messara
Czesław Michniewicz dramatycznie walczy o przetrwanie w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Chce uzyskać z kadrą awans z grupy na mundialu i tylko to się dla niego liczy. Pozostaje głuchy na opinie, że jego drużyna gra tak brzydko, jak nie grała żadna nasza reprezentacja w historii. I ma w głębokim poważaniu, że duża część polskich kibiców oglądając Biało-czerwonych w meczu z Meksykiem odczuwała wstyd i zakłopotanie. Czy naprawdę musimy się godzić na dręczący pragmatyzm Czesława Michniewicza?

Obrazki z meczu z Meksykiem były przygnębiające. Nasza kadra zainfekowana antyfutbolem swojego selekcjonera nie była w stanie stworzyć niemal żadnej sensownej akcji. Lewandowski był osamotniony w ataku jak wysepka na środku oceanu. Do naszego kapitana piłkę spod własnej bramki najczęściej kopał bramkarz Wojciech Szczęsny.

Reszta świetnych technicznie zawodników reprezentacji była do niczego nieprzydatna, bo futbolówka latała im nad głowami. Styl gry naszej kadry stał się w Polsce memem. A na świecie jest przyjmowany ze zdziwieniem i szyderstwem. Czy jesteśmy skazani na powtórkę z rozrywki w sobotnim meczu przeciwko Arabii Saudyjskiej?

Taka taktyka obraża piłkarzy

Jest takie słowo jak obciach. Niezbyt eleganckie, ale doskonale oddające styl, w jakim gra drużyna Michniewicza. Tak, Polska gra obciachowo. Na , czyli światowym święcie futbolu, my nie chcemy grać w piłkę. Murujemy własną bramkę, jakby to były mistrzostwa w stawianiu autobusów we własnym polu karnym. Sposób gry, jaki dla swojej drużyny dobrał selekcjoner, jest w gruncie rzeczy obraźliwy dla piłkarzy tej kadry. To tak, jakby im powiedział: nie gramy w piłkę, bo nie umiecie tego robić wystarczająco dobrze. Nadajecie się tylko do przeszkadzania.

Michniewicz czuje się pewnie. Stoi za nim polityczne lobby, otacza go ochrona medialna wielu wpływowych dziennikarzy. Cały czas może liczyć na ulgowe traktowanie. Dzień po beznadziejnym meczu z Meksykiem, selekcjoner sam podszedł do grupy dziennikarzy obecnych na treningu kadry w Katarze, bo świetnie wie, jak budować swój PR.

Co ciekawe, nie dostał trudnych pytań, nie było pretensji, ataków. W takiej samej sytuacji Jerzy Brzęczek byłby starty na miazgę. A przecież Brzeczek miał lepsze wyniki, a styl gry jego reprezentacji nie był nigdy tak beznadziejny, jak w meczach z Meksykiem albo Chile. Ale Michniewicz nie jest traktowany tak surowo, jak Brzęczek.

Dlatego na tym zaimprowizowanym spotkaniu z mediami spokojnie karmił dziennikarzy swoimi opowieściami, jakby karmił… gołębie. Selekcjoner pytał: pokażcie mi bardziej ofensywny skład niż ten, który wystawiłem na Meksyk? Argument oczywiście nietrafiony, ale służący Michniewiczowi jako alibi. Niestety, marne to alibi. Nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością.

Przecież cały dramat meczu z Meksykiem wcale nie polegał na tym, jacy piłkarze pojawili się na boisku, a na tym, że Michniewicz wybrał ultra-defensywny styl gry. Co z tego, że w składzie są tak ofensywni piłkarze w środku pola, jak Piotr Zieliński czy Sebastian Szymański, skoro piłka cały czas lata nad ich głowami. Obaj do wielkoludów nie należą, nie będą toczyć powietrznych pojedynków z rywalami. Oni potrzebują gry po ziemi, wielu kontaktów z piłką, akcji kombinacyjnych krótkimi podaniami. Tymczasem pomysł Michniewicza był taki, żeby akcji nie budować, żeby grać futbol bezpośredni, prosty. Żeby nie powiedzieć prostacki.

Trafić w Lewandowskiego

Głównym elementem „taktyki” na Meksyk było to, żeby Wojciech Szczęsny wybijał piłki „z piątki” w strefę obrony rywali, a tam pojedynki powietrzne z przeciwnikami toczył Robert Lewandowski. Styl gry tak toporny, że chyba bardziej toporny być nie mógł. Opta, aplikacja specjalizująca się w opracowywaniu piłkarskich danych, podała przerażającą statystykę. Otóż Robert Lewandowski w całym spotkaniu z Meksykiem otrzymał od swoich kolegów tylko 32 podania! Przez 90 minut! Ale – uwaga! – aż 44 procent tych podań „Lewy” dostał w powietrzu, od bramkarza Wojciecha Szczęsnego! To naprawdę szokujące, jednak Michniewicz jest zadowolony ze swojego pomysłu taktycznego…

Co może zrobić Lewandowski, stojąc tyłem do bramki rywala, będąc kryty przez przeciwnika, gdy dostaje piłkę na klatkę piersiową? Na dodatek futbolówka leci kilkadziesiąt metrów (w slangu piłkarskim „laga”), jest trudna do przyjęcia, a cała akcja staje się bardzo przewidywalna dla rywali. Powiedzieć, że to styl nienowoczesny to nic nie powiedzieć. Nikt tak już w piłkę nie gra. To jest piłkarskie średniowiecze.