Czy PESEL jednak ma znaczenie dla Fernando Santosa? Czas zerwać z przyzwyczajeniami

Czy PESEL jednak ma znaczenie dla Fernando Santosa? Czas zerwać z przyzwyczajeniami

Fernando Santos
Fernando Santos Źródło: PAP / Piotr Nowak
Reprezentacja Polski jeszcze nie wybiegła na boisko pod wodzą Fernando Santosa, a już pojawiają się głosy pochwał i krytyki odnośnie do decyzji o niepowołaniu Grzegorza Krychowiaka. Choć Portugalczyk zarzekał się, że dla niego PESEL nie ma znaczenia, tylko umiejętności piłkarskie, to gołym okiem widać, że są spore zmiany kadrowe. Czy brak kilku weteranów na marcowym zgrupowaniu spowoduje zerwanie z przyzwyczajeniami?

Jeszcze żaden selekcjoner w XXI wieku nie wygrał w swoim debiucie, a ten wielkimi krokami zbliża się w przypadku Fernando Santosa. Przypomnijmy, jak to wyglądało w przeszłości – Czesław Michniewicz w swoim debiucie 24 marca 2022 roku zremisował 1:1 sparing ze Szkocją, by potem wygrać 2:0 ze Szwecją i awansować na mundial w Katarze. Z kolei Paulo Sousa niespełna rok wcześniej (25 marca 2021) roku zremisował 3:3 z Węgrami w el. do mistrzostw świata.

Podobnie było z Jerzym Brzęczkiem, który w swoim debiucie podjął na wyjeździe reprezentację Włoch. Ówczesny selekcjoner zremisował 7 września 2018 roku z Italią 1:1. Nawet odnoszący w ostatnim czasie największe sukcesy z Biało-Czerwonymi Adam Nawałka przegrał w swoim pierwszym spotkaniu z kadrą. Było to 15 listopada 2013 w starciu ze Słowacją 0:2. Podobny scenariusz był w przypadku Waldemara Fornalika – przegrana 0:1 z Estonią 15 sierpnia 2012 roku, Franciszka Smudy – 0:1 z Rumunią 14 listopada 2009 roku, Stefana Majewskiego – 0:2 z Czechami 10 października 2009 r. i Leo Benhakkera – 0:2 z Danią 16 sierpnia 2006 roku. Z kolei Paweł Janas zremisował 0:0 z Chorwacją 12.02.2003 roku, a Zbigniew Boniek z Belgią 1:1 w 2002 roku.

W przeszłości zazwyczaj było tak, że selekcjonerzy przed swoimi debiutami nie eksperymentowali bardzo mocno. Brali sprawdzony skład, zmodyfikowany o „swoich” zawodników, albo o tych, którzy się w danym momencie się wyróżniali.

Fernando Santos idzie pod prąd

Już od początku swojej kadencji Fernando Santos zaczął działać trochę inaczej. Portugalczyk, który przejął po Czesławie Michniewiczu Biało-Czerwoną kadrę miał niecałe dwa miesiące, by przyjrzeć się wszystkim wartościowym polskim piłkarzom, którzy stanowili, stanowią i stanowić będą o sile naszej reprezentacji za kadencji Fernando Santosa. Były trener m.in. reprezentacji Portugalii się bez bicia, że wcześniej nie znał polskich zawodników.

– Dla mnie jest to nowe doświadczenie, bo w dwóch krajach, które prowadziłem, bardzo dobrze znałem ligę i piłkarzy ligowych i zagranicznych. Tu sytuacja wygląda odmiennie. Mam świadomość i znam piłkarzy polskich, ale nie tak dobrze, jak w poprzednich reprezentacjach – powiedział na piątkowej konferencji prasowej.

Swoje braki w wiedzy Fernando Santos musiał nadrobić ciężką i skrupulatną pracą wraz ze sztabem szkoleniowym, który wspierany jest przez pracujących dla niego Polaków – Remigiusza Rzepkę, Huberta Małowiejskiego i Grzegorza Mielcarskiego. Ponadto Andrzej Dawidziuk będzie wspomagał portugalskiego trenera bramkarzy, a w szerokim składzie pozostaną Jakub Kwiatkowski i Łukasz Wachowski.

Powołania Fernando Santosa

Selekcjoner reprezentacji Polski podzielił się efektami swojej pracy, którymi była analiza ponad 100 meczów plus 17 spotkań reprezentacji narodowej. – Oglądaliśmy najważniejsze mecze na mistrzostwach świata i Ligi Narodów. Było to bardzo ważne, żebyśmy mogli zaobserwować, jak wyglądała gra reprezentacji, nie tylko jeśli chodzi o strukturę, ale ogólne zachowanie zawodników – podkreślił Fernando Santos, który dodał, że na żywo obejrzał 11 spotkań PKO BP Ekstraklasy.

– Po tych wszystkich obserwacjach mogę powiedzieć, że – możecie mi wierzyć, lub nie – ale mam listę 90 piłkarzy, których wraz ze sztabem bierzemy pod uwagę względem reprezentacji i z nich musimy wybrać 25. na zgrupowanie – zapewnił.

Na marcowe zgrupowanie Fernando Santos powołał:

  • Bramkarze: Bartłomiej Drągowski, Łukasz Skorupski i Wojciech Szczęsny
  • Obrońcy: Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński, Matty Cash, Paweł Dawidowicz, Robert Gumny, Michał Karbownik, Jakub Kiwior, Kamil Piątkowski
  • Pomocnicy: Krystian Bielik, Kacper Kozłowski, Ben Lederman, Kalor Linetty, Damian Szymański, Sebastian Szymański, Przemysław Frankowski, Jakub Kamiński, Michał Skóraś, Nicola Zalewski i Piotr Zieliński
  • Napastnicy: Robert Lewandowski, Krzysztof Piątek, Karol Świderski

Portugalski trener podkreślił, że obecnie ci zawodnicy są dla niego najważniejsi, ale nie wyklucza tego, że w przyszłości powoła innych. – Inni pojawią się częściej inni rzadziej. Chcemy osiągnąć swoje cele. Nigdy nie skreślam zawodników na przyszłość. Tym razem pojawili się ci zawodnicy, innym razem mogą pojawić się inni. Trzeba było podjąć decyzję i po to zostałem zatrudniony – wyznał.

Brak doświadczonych graczy to pomysł Fernando Santosa na odmłodzenie kadry?

Choć Fernando Santos zarzekał się, że u niego PESEL i nazwisko nie grają i liczy się tylko dobra forma piłkarzy, to widać pewien krok, który każdy kibic i ekspert piłkarski chciał, by został postawiony – chodzi oczywiście o odmłodzenie kadry. Dotąd nikt nie miał albo na tyle odwagi, albo nie miał takiej pozycji, by móc zrobić coś takiego. Na szczęście dla Biało-Czerwonych bardzo doświadczony Portugalczyk ma na swoim koncie mnóstwo sukcesów i współpracę z takimi gwiazdami jak Cristiano Ronaldo, dzięki czemu przerasta swoich poprzedników o głowę, jak nie o dwie i ma na tyle tupetu, albo odwagi, by dokonać ogromnych zmian w kadrze.

Selekcjoner oczywiście był dopytywany, czy chce odmłodzić Biało-Czerwoną kadrę, ale ten jak mantrę powtarzał, że nikt nie jest powoływany przez dowód osobisty i PESEL. „Musimy zacząć obserwować jakość młodych zawodników i dołączać ich do drużyny. Od poniedziałku będę miał okazję poznawać piłkarzy i chcę zacząć się z nimi utożsamiać” – zapewnił.

Czytając tę listę powołań Fernando Santosa nawet niedzielny kibic reprezentacji Polski, który mecze Biało-Czerwonych ogląda od święta, zauważy, że kogoś tu brakuje. Na pewno Portugalczyk zaskoczył brakiem powołania dla Grzegorza Krychowiaka, który od dawna jest krytykowany, że już nie daje rady na poziomie reprezentacyjnym, ale wciąż był obecny w kadrze. Na marcowym zgrupowaniu zabraknie również: Kamila Glika leczącego uraz, kontuzjowanego Arkadiusza Milika oraz Mateusza Klicha, którego wcześniej na mundial nie zabrał Czesław Michniewicz. Ponadto średnia wieku powołanych na marcowe zgrupowanie piłkarzy wynosi 25,4, a – dla porównania – na mundialu w Katarze wyniosła 27,5.

Kontrowersje wokół braku Grzegorza Krychowiaka

Szczególne decyzja dotycząca odsunięcia Grzegorza Krychowiaka wywołała najwięcej kontrowersji. W krótkim komentarzu dla „Wprost” Roman Kołtoń przyznał, że dla poprzedniego selekcjonera pomocnik Al-Shabab był nieodzowny, ale każdy trener ma inne postrzeganie futbolu. – Często dyskutujemy o stylu gry i tego, że nie mamy takich piłkarzy jak Portugalczycy, albo parę innych nacji. No dobrze, ale co mają powiedzieć Albańczycy, Czesi, Słowacy, Węgrzy, że co, że nie nie gramy w piłkę, tylko się bronimy? – skomentował dziennikarz Polsatu Sport i Prawdy Futbolu.

Z kolei były kapitan reprezentacji Polski – Jacek Bąk w rozmowie z WP SportowymiFaktami przyznał, że Grzegorz Krychowiak by się przydał, bo nie mamy tylu zawodników z takim doświadczeniem, aby tak z nich rezygnować. – Ktoś taki jak Krychowiak, nawet jak nie na całe 90 minut, mógłby wspomóc drużynę na 45 czy 30 minut – dodał.

Zapewne były piłkarz ma sporo racji, co może potwierdzić fakt, iż defensywny pomocnik swoim wejściem w drugiej połowie meczu ze Szwecją w finale baraży dał pozytywny impuls, a ponadto wywalczył karnego, który przybliżył nas wówczas do awansu. Z drugiej jednak strony, jeśli mamy coś zmieniać, odmładzać kadrę, to kiedy, jak nie teraz? Innej okazji nie będzie, a trafiliśmy do bardzo mało wymagającej grupy el. do Euro 2024 z Czechami, Albanią, Mołdawią i Wyspami Owczymi.

Młodzi Polacy też mają talent

Patrząc na potencjał naszej kadry, Mołdawię i Wyspy Owcze nawet kadra U-21 powinna być w stanie wygrać, bo mamy bardzo utalentowanych graczy, na których Fernando Santos już zwrócił uwagę. Dziś w kadrze są Michał Skóraś – awansował z Lechem Poznań do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy, Jakub Kamiński, który odszedł z Lecha do Wolfsburga, gdzie dojrzewa i kształtuje się piłkarsko, Nicola Zalewski – niedawno świętował swoją pierwszą bramkę w barwach AS Romy, Ben Lederman z Rakowa Częstochowa gra jak z nut pod batutą Marka Papszuna, Kacper Kozłowski już zanotował epizod w reprezentacji Polski oraz Kamil Piątkowski, który odrodził się po transferze do KAA Gent.

Miejmy nadzieję, że inni młodzi piłkarze, występujący za granicą czy w Ekstraklasie będą równie szybko się rozwijać i nie poczujemy straty tak doświadczonych piłkarzy, jak Krychowiak, czy Glik. Mam tu na myśli Filipa Marchwińskiego, który przez jakiś czas miał problemy, ale w ostatnim w dwumeczu Lech Poznań Djurgardens IF Fotboll strzelił dwie bramki.

Ponadto w 26. kolejce Serie A Jordan Majchrzak dostał szansę od słynnego Jose Mourinho. Młody napastnik ma w klubie wsparcie w postaci Nicoli Zalewskiego, a sam fakt, że „The Special One” wystawia stawia na tego młokosa, już o czymś świadczy. Za granicą mamy jeszcze takich piłkarzy jak Mateusz Musiałowski z Liverpoolu, Patryk Peda ze S.P.A.L. oraz wracający z niebytu Aleksander Buksa – Standard Liege. Jeśli ci piłkarze będą cierpliwi oraz postawią na rozwój, a nie na pieniądze, to w przyszłości na pewno będzie z nich pożytek.

Zmiana mentalności w grze Polaków

Z kolei ruchem w inną stronę, jeśli chodzi o reprezentację Polski, jest powołanie przez Fernando Santosa wielu ofensywnych graczy. Przypomnijmy, że choć Czesław Michniewicz był do bólu skuteczny, bardzo krytykowano jego styl, w którym Grzegorz Krychowiak grał pierwsze skrzypce.

Dopytywany o usposobienie ofensywne Fernando Santos odpowiedział bardzo wymijająco, pewnie nie chcąc zdradzać taktyki rywalom, którzy z pewnością śledzili powołania reprezentacji Polski. – Każdy trener ma swój pomysł na grę. Wszyscy starają się wprowadzić swoją myśl szkoleniową na boisko – rzucił trener.

Ofensywny styl gry reprezentacji Polski próbował narzucić również Paulo Sousa, który ku zdziwieniu jednych i przy aplauzie drugich potrafił wystawić trzech napastników – Roberta Lewandowskiego, Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika. Niestety brak balansu sprawiał, że może i zdobywaliśmy sporo bramek, to też dużo ich traciliśmy. Krótka kadencja Paulo Sousy zatrzymała się na bilansie 15 meczów, sześciu wygranych, pięciu remisach i czterech porażkach. Co prawda za kadencji Portugalczyka strzeliliśmy 37 goli, ale straciliśmy ich aż 20.

Fernando Santos jest bardziej elastyczny niż Paulo Sousa

Kiedy wydawało się, że Paulo Sousa narzuca swój styl reprezentacji Polski, nie mając do tego potrzebnego materiału (piłkarzy), to jego bardziej doświadczony rodak podchodzi do tej kwestii bardziej elastycznie. Santos przyznał, że ma swój pomysł na grę, ale potocznie mówiąc, wyjdzie w praniu, czy nasi reprezentanci będą w stanie nowe założenia zrealizować, czy trener będzie musiał dopasować się do tego, jak do tej pory grali nasi piłkarze.

– Mamy parę dni, jest to bardzo krótki czas, ale będę chciał rozmawiać z piłkarzami i przedstawić im moją wizję. Później spróbujemy wprowadzić to na boisku. Zaobserwowałem u polskich piłkarzy jakość indywidualną, pasję i umiejętności techniczne. Moje drużyny zawsze grają z zaangażowaniem – podkreślił.

Co dało się wyczuć w słowach Fernando Santos, to fakt, iż nie chce rozróżniać ofensywy i defensywy, co potwierdził później swoimi słowami. – Myślę, że nie możemy mówić o podziale zadań ofensywnych i defensywnych. Wszyscy atakujemy i wszyscy bronimy. Bez piłki musimy dobrze bronić i to nie stojąc przed polem karnym, tylko np. pressingiem – przyznał, dodając, że napastnik – w tym przypadku Robert Lewandowski jest pierwszym obrońcą.

– Będziemy grać z wolą zwycięstwa. Chcę wygrywać – musimy posiadać piłkę. Polscy piłkarze są na to gotowi – powiedział, dodając, że w meczu Czechami i Albanią jego celem jest sześć punktów.

Jeśli chodzi o skład, Fernando Santos nie zdradził personaliów. – Ja mogę mieć pewien pomysł, ale to treningi pokażą, który piłkarz zagra. Każdy zawodnik jest ważny, ci co pokażą, że są gotowi, to zagrają – tak to działa. Może po 3-4 spotkaniach będę mógł odpowiedzieć w inny sposób – podsumował, dodając, że będziemy grać albo systemem 4-4-2 albo 4-3-3.

Choć Fernando Santos jest jednym z najstarszych w historii selekcjonerów reprezentacji Polski, to nie boi się iść pod prąd. Portugalczyk może być osobą, która przetrze szlaki w Polsce i pokaże, że to, co było, może i było dobre, ale jest lepsze. Pora zerwać ze starymi nawykami, bo w młodości siła. Doświadczeni gracze, jeśli nie dają rady piłkarsko, to mogą nam się przydać, ale w sztabie szkoleniowym, jak obecny członek sztabu szkoleniowego – Grzegorz Mielcarski, czyli były piłkarz, który poczuł smak dobrej, europejskiej piłki, a teraz będzie służył swoją pomocą oraz radą i trenerowi i piłkarzom. W przeszłości Sławomir Peszko był krytykowany, za odgrywanie w kadrze roli „atmosfericia”, więc teraz czas, by weterani przestali być powoływani za zasługi i czuli, że idzie młodość, bo w niej jest siła.

Czytaj też:
Santos porównał Lewandowskiego do Ronaldo. Jedna rzecz jest dla niego oczywista
Czytaj też:
Tym powołaniem Fernando Santos zszokował Polaków. Wytłumaczył swoją decyzję