Medal VNL jako ambitna poprzeczka. Wołosz i Jurczyk o reprezentacji po sukcesie

Medal VNL jako ambitna poprzeczka. Wołosz i Jurczyk o reprezentacji po sukcesie

Siatkarki reprezentacji Polski
Siatkarki reprezentacji Polski Źródło:PAP / Darek Delmanowicz
Polskie siatkarki przygotowują się do mistrzostw Europy. Ważnym etapem treningów są sparingi z reprezentacją Turcji. Obie ekipy wygrały po jednym meczu towarzyskim. Biało-Czerwone przyznają, że choć nie są to starcia o stawkę, to walka ze złotymi medalistkami Ligi Narodów stanowi dobrą podbudowę pod nadchodzące tygodnie.

Reprezentacja Polski po zajęciu trzeciego miejsca w Lidze Narodów 2023 zyskała na popularności. Zarówno w Krośnie, jak i w Mielcu – w nowej hali – siatkarki mogły liczyć na komplet publiczności. W pierwszym meczu Biało-Czerwone nie dały szans rywalkom, wygrywając 3:1. W drugim podały pomocną dłoń w drugim secie, co tylko napędziło siatkarki Daniele Santarellego do dalszej walki. Ostatecznie to drużyna znad Bosforu triumfowała 3:2.

Magdalena Jurczyk w pełni sił

W Mielcu podobnie jak w Krośnie Stefano Lavarini dał szansę praktycznie wszystkim zawodniczkom. W pierwszym meczu z Turcją zabrakło Magdaleny Jurczyk, która skarżyła się na problemy zdrowotne. Jak mówi dla „Wprost” środkowa Developresu Bella Dolina Rzeszów, obecnie czuje się już w pełni sił do gry w nadchodzących meczach.

– Z moim zdrowiem jest już wszystko w porządku. Potrzebowałam trzech dni odpoczynku, aby wszystko wróciło do normy. Jestem już gotowa do normalnego grania, choć po przerwie było mi trochę trudno. Staram się dać kadrze coś dobrego. Myślę, że potrzebujemy jeszcze trochę czasu, aby się zgrać i będzie tylko lepiej – powiedziała środkowa reprezentacji.

Polki podały tlen Turczynkom

Turcja, która zostawiła w pokonanym polu wszystkie ekipy VNL 2023, w pierwszym meczu spisała się znacznie gorzej, niż przyzwyczaiła kibiców w ostatnich tygodniach. W drugim starciu Santarelli mógł liczyć m.in. na fenomenalną Melissę Vargas. MVP Ligi Narodów była najskuteczniejszą zawodniczką całego spotkania. Joanna Wołosz z żalem wypowiadała się na temat przegranego drugiego seta. Polki prowadziły 23:20, by ostatecznie przegrać 23:25.

– Jesteśmy na takim etapie przygotowań, że każdy mecz wygląda jak oficjalny. Zabrakło nam pary. Szkoda drugiego seta, bo gdybyśmy poszły za ciosem, to ten mecz byłby krótszy. Fajnie jednak, że dziewczyny, które weszły, doprowadziły do tie-breaka. Oba spotkania można zapisać na plus, choć zagrałyśmy gorzej niż w pierwszym meczu – powiedziała Wołosz. – Turczynki są klasą samą w sobie. To świetna okazja, że możemy się sprawdzić trzykrotnie na tle tak świetnego przeciwnika – dodała kapitan kadry.

– Turczynki w Krośnie grały słabiej niż tutaj w Mielcu. Kluczowym momentem było odrobienie strat i wygranie drugiego seta. Rywalki poczuły się pewnie, uwierzyły, że mogą wygrać, a my się chyba lekko podłamałyśmy – mówi Jurczyk.

Pochwała od rozgrywającej dla rozgrywającej

Joanna Wołosz nie brała udziału w zmaganiach VNL. Początkowo kibice zastanawiali się, jak kadra Lavariniego poradzi sobie bez głównej inżynierki gry Biało-Czerwonych. Czas pokazał, że zespół umie sobie poradzić w starciach z najlepszymi reprezentacjami świata nawet wtedy, gdy brakuje na boisku rozgrywającej Imoco Conegliano. W ostatnich tygodniach rolę pierwszej „sypy” przejęła od niej Katarzyna Wenerska. Starsza koleżanka po fachu nie ukrywała zadowolenia z gry zawodniczki rzeszowskiego zespołu.

– Kasia gra w ostatnich miesiącach bardzo dobrze. Sprawdziła się w roli pierwszej rozgrywającej podczas Ligi Narodów. Widać, że jej styl podpasował dziewczynom, przez co były nie do zatrzymania, aż do starcia z Chinkami. Zagrała rewelacyjny turniej. Miło się oglądało z perspektywy zawodniczki występującej na tej samej pozycji, jak mądrze prowadziła grę – przyznała 33-latka.

Czytaj też:
Dorota Świeniewicz dla „Wprost”: Może warto było wcześniej posłuchać zespołu

Wyższa poprzeczka zaletą reprezentacji Polski?

Wołosz podobnie jak Stefano Lavarini czy inne siatkarki reprezentacji Polski często zwraca uwagę na wątek pewności siebie. Polski mają wielką wiarę w swoje umiejętności. Przełomem okazały się ubiegłoroczne mistrzostwa świata. Rozgrywająca polskiej kadry uważa, że sukces w Lidze Narodów jest skutkiem pracy rozpoczętej kilkanaście miesięcy temu. Wołosz zdaje sobie sprawę, że na kadrze będzie teraz ciążyć większy bagaż oczekiwań, lecz dodaje, że być może to jest Biało-Czerwonym potrzebne do dalszego rozwoju.

– Medal Ligi Narodów z pewnością wprowadził do drużyny pozytywną energię i pewność siebie, choć uważam, że ten proces już się zaczął w zeszłym roku. Mistrzostwa świata były momentem przełomowym. Teraz kontynuujemy to, co rozpoczęliśmy w ubiegłym sezonie. Podium VNL dało drużynie wiarę w swoje umiejętności. Wiarę, której w poprzednich latach nam brakowało – mówi rozgrywająca.

– Być może brakowało nam czegoś, by podnieść sobie poprzeczkę. Medal to właśnie zrobił. Gra nam zaskoczyła, czujemy dobrą energię na boisku. Również poza nim jesteśmy po prostu fajnym zespołem. Wszyscy widzimy, że to, co robimy, zmierza w prawidłowym kierunku i daje efekty. Chcąc nie chcąc chcemy sobie podnosić poprzeczkę – dodaje Wołosz.

Walka na mistrzostwach Europy 2023

Po trzecim sparingu z Turczynkami Polkom nie zostanie dużo czasu na przygotowania do mistrzostw Europy. Pierwszy mecz turnieju Biało-Czerwone rozegrają 18 sierpnia. W Gandawie zmierzą się ze Słowenkami.

– Póki co myślimy nad przepracowaniem najbliższych dziesięciu dni. Musimy się skupić nad tym, aby jak najlepiej poświęcić ten czas na przygotowania pod mistrzostwa Europy. Mam nadzieję, że ten turniej będzie dla nas dobry. Mieliśmy wspólne spotkanie na początek obecnego obozu, na którym analizowaliśmy drabinkę. Wiadomo, że to jest nasz cel, ale za miesiąc będziemy myśleć już o czymś innym – kończy Wołosz.

Czytaj też:
Marcus Nilsson dla „Wprost”: Po siatkówce trafiłem do innego świata. Mam styczność z umierającymi ludźmi
Czytaj też:
Reprezentantka kraju otrzymała groźby od szaleńca. Powód był absurdalny

Źródło: WPROST.pl