Mecz z USA to był pierwszy sprawdzian dla polskich siatkarzy przed igrzyskami olimpijskimi. Biało-czerwoni niestety przegrali z Japonią, ale po pięciosetowym boju. W tym spotkaniu Nikola Grbić nieco pozmieniał i postawił na następujący skład: Bartosz Kurek, Marcin Janusz, Jakub Kochanowski, Norbert Huber, Wilfredo Leon, Tomasz Fornal, Paweł Zatorski (L).
Świetny początek w wykonaniu Bartosza Kurka
Bardzo dobrze ten mecz rozpoczął Bartosz Kurek, który skończył trzy kolejne akcje (3:2). To była bardzo dobra wiadomość, bo w meczu z Japonią miał problemy ze skończeniem akcji. Zresztą nie tylko on, bo o sile naszych akcji stanowili w tamtym spotkaniu środkowi – Mateusz Bieniek i Norbert Huber. To wszystko było spowodowane niskim procentem na przyjęciu, co na pewno trzeba poprawić przed igrzyskami.
Wilfredo Leon, który rozegrał jednego seta, również miał problemy w ataku. Jednak w polu zagrywki był niemal nie do zatrzymania. Na szczęście przyjmujący utrzymał ten wysoki poziom, bo już na początku postraszył Amerykanów, a w kolejnej akcji zdobył asa serwisowego (6:2).
Nowy zawodnik Warty Zawiercie siał postrach w szeregach Polaków
Niestety chwilę później znów na chwilę się zacięliśmy, przez co USA wygrała pięć akcji z rzędu i odrobiła wszystkie straty oraz wyszła na prowadzenie 6:7. Problemy z wykończeniem akcji mieli m.in. Tomasz Fornal i Wilfredo Leon. Po czasie wziętym przez Nikolę Grbicia do remisu doprowadził Jakub Kochanowski.
Chwilę później biało-czerwoni znów wyszli na trzypunktowe prowadzenie, ale Aaron Russell, czyli nowy nabytek Warty Zawiercie posłał kapitalną serię dziewięciu serwisów z rzędu, aż w końcu udało się Kochanowskiemu przełamać impas (15:21). W tym czasie udało mu się „zapakować” nam aż cztery asy. Ta partia zakończyła się wynikiem 18:25. – Dostaliśmy takiego gonga, że cieszę się, iż to jest mecz towarzyski – powiedział po tym secie komentujący ten mecz Wojciech Drzyzga.
Trudna sytuacja polskich siatkarzy
Drugi set rozpoczął się bardzo źle dla naszych zawodników, którym jakby jeszcze siedziało w głowie to, co się stało w poprzedniej partii. Amerykanie wyszli na prowadzenie 1:4. Chwilę później akcję skończyli Kamil Semeniuk i Bartosz Kurek, który szarpnął zagrywką rywali. Na szczęście po serii skutecznych ataków i udanych bloków doprowadzili do wyrównania 7:7.
Amerykanie znów popisali się serią, dzięki której odskoczyli na trzy „oczka” (9:12). Nasi zawodnicy wydawali się bezradni i mieli spuszczone głowy, jakby nie wierzyli w siebie. W tym trudnym momencie w polu zagrywki pojawił się Bartosz Kurek, dzięki któremu zniwelowaliśmy te straty do jednego punktu. W końcówce siatkarze USA znów się rozkręcili. Ten set zakończył się 23:25.
Polacy doprowadzili do wyrównania
Trzeciego seta rozpoczęliśmy nawet dobrze, bo od trzypunktowego prowadzenia (7:4). Niestety Amerykanie, którzy grali bardziej wyrównanie, najpierw wyrównali 9:9, a potem wyszli na prowadzenie (9:10). Siatkarze USA w końcu zaczęli się mylić, dzięki czemu znów odskoczyliśmy na dwa „oczka” (13:11). Dopiero w końcówce doprowadziliśmy do wyrównania 23:23. Broniliśmy już piłek meczowych, ale pierwszą uratował Mateusz Bieniek. Dzięki świetnej zagrywce Tomasza Fornala zdobyliśmy punkt i to my mieliśmy setbola. Tę partię zakończył 28:26 Bartosz Kurek kapitalnym asem.
W czwartym secie Polacy wyszli na prowadzenie 6:2. Biało-czerwoni zaczęli łapać swój rytm, którego szukali od początku. Ta gra wyglądała zdecydowanie lepiej, niż w poprzednich partiach, co skończyło się zwycięstwem 25:22.
To oznaczało, że potrzebny będzie tie-break. W decydującej partii zwyciężyli Polacy 15:8 i w heroiczny sposób odwrócili losy tego spotkania z 0:2 na 3:2. To może zaprocentować na igrzyskach olimpijskich.
Czytaj też:
Kilku debiutantów może dać Polsce medal. Zaskakująca siła reprezentacji siatkarzyCzytaj też:
Ryszard Bosek dla „Wprost”: Wiedzieliśmy, że Rosjanie nie wytrzymają