Kilku debiutantów może dać Polsce medal. Zaskakująca siła reprezentacji siatkarzy

Kilku debiutantów może dać Polsce medal. Zaskakująca siła reprezentacji siatkarzy

Tomasz Fornali i Marcin Janusz
Tomasz Fornali i Marcin Janusz Źródło: Volleyball World
Od 1976 roku reprezentacja Polski siatkarzy czeka na medal igrzysk olimpijskich. Do Paryża Polacy pojadą, jako liderzy rankingu FIVB. Czy staną na podium?

Reprezentacja Polski siatkarzy jest stawiana przez ekspertów, nie tylko krajowych, w roli jednego z głównych faworytów do medalu na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Panowie będą stali przed trudnym zdaniem, bo na krążek z najważniejszej imprezy ostatnich lat ochotę ma przynajmniej pięć równorzędnych zespołów. Po stronie zespołu trenera Nikoli Grbicia może jednak stać ważny argument, olimpijskiego doświadczenia. Co paradoksalne, choć średnia wieku reprezentacji Polski przekracza 30 lat, to bez problemu znajdzie się kilku debiutantów i to na ważnych pozycjach w drużynie.

Kurek i Kaczmarek plus niespodzianka w roli dżokera

Bartosz Kurek to jeden z weteranów reprezentacji pod względem olimpijskich startów na koncie. Występ we Francji będzie dla niego czwartym z rzędu, licząc od roku 2012. Wówczas „Kuraś” jechał na igrzyska do Londynu, obok takich siatkarzy, jak Michał Winiarski, Paweł Zagumny, Krzysztof Ignaczak czy Marcin Możdżonek. Jak łatwo się domyślić, żaden z wymienionych nie gra już profesjonalnie w siatkówkę.

Kurek 29 sierpnia b.r. skończy 36 lat. Nikomu nie zamierzamy kończyć kariery, zwłaszcza w przypadku tak zasłużonych graczy. Jeśli jednak miałyby być to ostatnie igrzyska z udziałem „Kurasia” na boisku, z pewnością kapitan reprezentacji chciałby je zakończyć z medalem na szyi. Jedynym takim, którego brakuje mu do kolekcji w drużynie narodowej.

Inaczej wygląda sytuacja z Łukaszem Kaczmarkiem. Choć ma już 30 lat, to nie jest reprezentantem, który zaliczał sezony na boisku od deski do deski. Duża w tym „zasługa” Kurka, który będąc w formie, był jednym z najlepszych atakujących na świecie. Kaczmarek konsekwentnie buduje jednak swoją pozycję w reprezentacji. Rok 2023 jest tego najlepszym przykładem, kiedy pod nieobecność „Kurasia”, były atakujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle (od nowego sezonu w Jastrzębskim Węglu) sprawdził się w roli numeru 1. na pozycji atakującego. Złoto Ligi Narodów, mistrzostwo Europy, kwalifikacja olimpijska. Wszystko zaliczone śpiewająco. Sytuacja odwróciła się w roku 2024, po fatalnym sezonie klubowym całej ZAKSY, również z Kaczmarkiem na pokładzie. Ale ponownie atakujący jest z drużynie narodowej.

twitter

Kaczmarek był w gronie kadrowiczów na igrzyskach w Tokio, wybrany przez trenera Vitala Heynena. Wie zatem, jak smakuje turniej olimpijski od środka. To nie było bez znaczenia przy selekcji Grbicia, który „Zwierzaka” postawił wyżej w hierarchii od Bartłomieja Bołądzia, debiutanta na imprezie rangi IO. Dżokera, zawodnika numer 13., wziętego do zespołu z kilku względów. Te najważniejsze to świetna forma w sezonie klubowym i przełożenie tego na reprezentacyjne granie oraz kwestia zabezpieczenia ataku, gdyby konieczne było wsparcie dla Kurka bądź Kaczmarka.

Trzeba jednak zaznaczyć, że trener Grbić z Bołądzia skorzysta w Paryżu tylko jeśli sytuacja z wcześniej wymienioną, wybraną dwójką Kurek-Kaczmarek, będzie naprawdę fatalna. Bardziej realna wydaje się ew. zmiana hierarchii, czyli Kaczmarek w roli pierwszego, a Kurek drugiego – jeśli „Zwierzak” będzie dawał więcej na boisku.

Marcin Janusz – reżyser po raz pierwszy i weteran Grzegorz Łomacz

Dla Grbicia wybór siatkarzy na pozycję rozgrywającego zapewne miało i ma szczególne znaczenie. Serb sam przez lata był jednym z najlepszych graczy świata wśród siatkarskich reżyserów. Odkąd Grbić jest selekcjonerem Polaków, jego „jedynką” jest Marcin Janusz. Rozgrywający, który może nie jest najgłośniejszym nazwiskiem na europejskim rynku w swojej kategorii, ale z pewnością potrafi wiele, dzięki czemu daje wiele pewności kolegom z drużyny.

Janusz w wieku 30 lat zadebiutuje na igrzyskach. Urodziny stukną 31 lipca, czyli już podczas rywalizacji w Paryżu. Przed czasami pracy Grbicia na rozegraniu karty rozdawał Fabian Drzyzga. O ile numer 1. wśród rozgrywających uległ zmianie, a Drzyzga nie wpisał się jakkolwiek w pomysł na reprezentację u Serba, to Grzegorz Łomacz ugruntował swoją pozycję w szeregach reprezentacyjnych. Siatkarz na igrzyska jeździ nieprzerwanie od 2016 roku. Był w Rio de Janeiro i Tokio, w obu przypadkach w duecie z Drzyzgą.

Grbić postawił na doświadczonego Łomacza również w zestawie z Januszem. W procesie selekcji odpadli m.in. Marcin Komenda (na ostatniej prostej) i Jan Firlej. Spoglądając na poprzednie turnieje olimpijskie, na pozycji rozgrywającego w reprezentacji Polski jest raczej stabilnie i jak widać po nazwiskach, bez większych rewolucji.

Tomasz Fornal, czyli debiut lidera reprezentacji Polski

Wydaje się, że najważniejszym debiutantem na igrzyskach w kontekście tego, jak zaprezentuje się reprezentacja Polski, będzie Tomasz Fornal. Lider sezonu 2024 w szeregach drużyny Grbicia w Paryżu pierwszy raz zaprezentuje się, jako pełnoprawny olimpijczyk. Fornal był bardzo blisko turniejowego składu przy okazji igrzysk w Tokio. Trener Heynen zabrał nawet przyjmującego (plus Norberta Hubera) do Japonii, żeby do końca mogli przygotowywać się z olimpijskim zespołem. Wówczas Fornal i Huber nie dostali jednak szansy wejścia do wyselekcjonowanej grupy 12. zawodników. Patrząc na formę siatkarza Jastrzębskiego Węgla, w Paryżu debiutantem będzie tylko z nazwy.

twitter

Do duetu z Fornalem najprawdopodobniej zostanie dobrany Wilfredo Leon. Nowy siatkarz Bogdanki LUK Lublin był jedną z najważniejszych postaci Polaków na turnieju IO 2021. Leon brał na siebie mnóstwo w ofensywie, wywiązując się z nadziei, jakie można było mieć po jego wejściu do zespołu. Siła Leona czy Kurka nie wystarczyły jednak do przejścia przez ćwierćfinał. Przyjmujący sprawia wrażenie nastawionego na Paryż i sukces od A do Z. Kto wie, może to będzie jedna z ostatnich takich okazji?

W zespole są również Aleksander Śliwka i Kamil Semeniuk. Duet, który sportowo poznał się w barwach ZAKSY. Dodatkowo obaj panowie rok po roku sięgali po nagrody MVP meczów finałowych o triumf w Lidze Mistrzów (Śliwka w 2021, Semeniuk w 2022). Przed IO 2024 Śliwka przeniósł się do ligi japońskiej, walczy też o powrót do dyspozycji, z której kibice reprezentacji pamiętają przyjmującego np. w kontekście tak udanego 2023 roku.

Śliwka, podobnie jak Semeniuk, był obecny na igrzyskach w Tokio. Siatkarz musiał tam wejść w buty kontuzjowanego kapitana Michała Kubiaka. Ze swojego zadania się wywiązał (w duecie na przyjęciu z Leonem), choć nie dało to końcowego sukcesu.

Semeniuk wchodził na zmiany, ale nie był graczem decydującym o obliczu drużyny. Doświadczenie z Tokio może się jednak przydać. Obecnie Semeniuk jest jednym z najważniejszych siatkarzy giganta z Perugii. Nawet rola rezerwowego na IO 2021 może zaprocentować, właśnie po kilku latach, już na francuskiej ziemi.

Trio środkowych, które może być decydujące na igrzyskach

Dwóch obytych i jeden debiutant. Mateusz Bieniek był na igrzyskach zarówno w Rio de Janeiro, jak i Tokio. Jakub Kochanowski zaliczył imprezę w Japonii. Norbert Huber, wspominany przy okazji sytuacji Fornala, pojawił się w Azji, ale ostatecznie nie zdołał przedrzeć się do turniejowej 12. W przypadku środkowych można odnieść wrażenie, że to jedna z najmocniejszych pozycji reprezentacji Polski. Każdy z wymienionych siatkarzy może okazać się zawodnikiem, dającym najważniejsze punkty w meczu. Zarówno w elementach takich jak blok czy atak, ale również mocne uderzenie z pola zagrywki.

Wydaje się, że w Tokio argumentu w postaci punktujących środkowych zabrakło na tyle, żeby np. przepchnąć ćwierćfinał z Francuzami. A Polacy prowadzili przecież już 2:0 w meczu, układając sobie – tak się wydawało – cały scenariusz boiskowych wydarzeń. Jak ważny jest bodziec od środkowego, pokazał m.in. finał ME 2023. Seria kapitalnych zagrywek Hubera wybiła Włochów z rytmu, grających mecz o złoto u siebie. Kto wie, może właśnie któryś ze środkowych da Polsce coś ekstra w najważniejszej chwili.

Paweł Zatorski, czyli reprezentacyjna legenda za życia

W przypadku libero można pisać i mówić o najbardziej utytułowanym siatkarzu polskiej kadry w jej dziejach. Paweł Zatorski ma w swoim dorobku aż 16. medali najważniejszych międzynarodowych imprez. Mający 33 lata „Zati” dwa razy był mistrzem świata (2014 i 2018), raz wicemistrzem (2022), sięgał po złoto Ligi Narodów (2023), srebro (2021) i dwa brązowe krążki (2022 i 2024). Do tego Liga Światowa, poprzedniczka VNL, wygrana (2012) i z brązem (2011). Mistrzostwa Europy? Złoto (2023) i trzy razy trzeci stopień podium (2011, 2019 i 2021). Na dokładkę Puchary Świata, dwukrotnie srebrny (2011 i 2019) oraz raz brązowy (2015).

twitter

Igrzyska olimpijskie? Zatorski był na dwóch imprezach tego kalibru, w 2016 i 2021 roku. W przypadku selekcji libero, turniej olimpijski to podwójna trudność, bo zazwyczaj (przed wprowadzeniem dżokera, czyli 13. zawodnika) jechał tylko jeden. Zatorski zdystansował swojego konkurenta na pozycji, Jakuba Popiwczaka, m.in. zdobytym już wcześniej doświadczeniem. „Zator” powinien być argumentem na plus reprezentacji podczas turnieju olimpijskiego. Niewykluczone, że podobnie jak w przypadku Kurka – dla utytułowanego, zasłużonego reprezentanta – ostatniego tego typu w karierze. Motywacja do osiągnięcia sukcesu i przełamania, trwającej dwie dekady (od IO 2004 w Atenach) klątwy ćwierćfinału, a następnie zdobycia medalu olimpijskiego, będzie podwójna.

Czytaj też:
Tych siatkarzy nie zobaczymy w Paryżu. Co to byłaby za ekipa!
Czytaj też:
Nikola Grbić pomaga reprezentantom Polski. Te dwa przykłady pokazują jego siłę