Przed środową rywalizacją były wielkie obawy co do tego, czy w ogóle uda się przeprowadzić konkurs. Synoptycy zapowiadali, że w Szczyrku będzie wiać średnio 8-9 metrów na sekundę w porywach do 30. To zwiastowało wielkie kłopoty. Tymczasem seria próbna przebiegła sprawnie i wydawało się, że przewidywania się nie sprawdziły. Później skoczkowie mogli rozpocząć udział w konkursie. Wśród nich było pięciu Polaków.
Od samego początku było pod górkę
Początek konkursu w Szczyrku pokazał, że wszystko może się przedłużać. Już po pierwszym zawodniku podwyższono belkę z dziewiątego stopnia na dziesiąty. W dodatku z powodu zmieniającej się siły wiatru i jego kierunku przerywano zawody. Jako ósmy a platformy startowej ruszył Andrea Campregher. Włoch otrzymał nagle mocny podmuch wiatru pod narty i skoczył 108,5 metra. Nie zdołał ustać tej próby. Spadał z dużej wysokości. Na szczęście nic mu się nie stało. Niedługo później w podobnych warunkach pięć metrów bliżej wylądował Eetu Nousiainen i to był nowy rekord skoczni.
Jako pierwszy z Polaków zaprezentował się Paweł Wąsek. Przed swoją próbą trzy razy był ściągany z belki, bo wiatr nie mieścił się w odpowiednim korytarzu. Gdy już skoczył, to odjęto mu mało punktów, ponieważ przeliczniki wskazywały na to, że warunki aż tak mu nie pomagały. Odległość 95,5 metra pozwoliła mu zająć drugą lokatę. To była dobra informacja. Tuż po Wąsku skakał Aleksander Zniszczoł, ale sobie nie poradził. 91 metrów nie było oszałamiającym rezultatem.
Kubacki prowadził. Wtedy odwołano zawody
Szybko humor polskim kibicom poprawił Kamil Stoch. Przy niezbyt mocnym wietrze pod narty uzyskał 99 metrów. Po swoim skoku wyszedł na prowadzenie, mimo że wcześniej Władimir Zografski wylądował 4,5 metra dalej. Trudno jedynie wytłumaczyć, dlaczego Stoch otrzymał od każdego sędziego 17,5 pkt za styl, kiedy wydawało się, że jego lot oraz lądowanie były bardzo dobre. Tuż po trzykrotnym mistrzu olimpijskim zaprezentował się Dawid Kubacki i zmienił na prowadzeniu starszego kolegę po skoku na odległość 98,5 metra.
Po chwili na czele mieliśmy już trzech reprezentantów Polski. Piotr Żyła skoczył bowiem 99 metrów i w klasyfikacji wylądował za Kubackim i Stochem. Wówczas pierwsza seria trwała już godzinę. A potem byliśmy świadkami kolejnych przerw i przykrych sytuacji. Kiepskie warunki sprawiły, że blisko lądowali choćby Johann Andre Forfang (80 metrów) i Philipp Raimund (85,5 metra). Nieco później daleko skoczył Lovro Kos (100,5 metra) i minimalnie przegrywał z Kubackim, wyprzedzając Stocha.
Po skokach 40 zawodników nastąpiła dłuższa przerwa. Najpierw próbowano wznowić rywalizację, lecz później znów ją wstrzymano. Jury konkursu postanowiło się zebrać i porozmawiać o tym, czy przeciągać dalej rozgrywanie zawodów. Ostatecznie zdecydowano o ich odwołaniu. Wówczas na czele znajdował się Kubacki, a w czołowej trójce był jeszcze Stoch. Nie ma szczęścia Szczyrk do zawodów Pucharu Świata. To nie była reklama dyscypliny.
Czytaj też:
Zaskakujący lider kadry w Szczyrku. Dorzucił najwięcej punktów w PolSKI-m TurniejuCzytaj też:
Będzie zwrot w sprawie kary dla skoczka? Adam Małysz komentuje