Przed Marcinem Tyburą bardzo trudny bój. Polski zawodnik mieszanych sztuk walki zmierzy się w walce wieczoru podczas gali UFC Fight w Londynie z Brytyjczykiem Tomem Aspinallem, który – zdaniem wielu ekspertów – jest wschodzącą gwiazdą wagi ciężkiej. Anglik zajmuje piąte miejsce w rankingu UFC, gdzie wygrał do tej pory pięć walk. W ostatnim pojedynku mierzył się z Curtisem Blaydesem i już w 15 sekundzie poległ, doznając groźnie wyglądającej kontuzji kolana.
Marcin Tybura: Niech to on się martwi
Przed tym pojedynkiem dziennikarze Polsatu Sport porozmawiali z Marcinem Tyburą o zbliżającym się wyzwaniu. – Ja podchodzę do tego tak, że to zawsze jest trochę bójka. Ciężko znaleźć luki w jego grze, bo wygrywał w dominujący sposób – powiedział.
– Trener zauważył kilka rzeczy, a głównie pracowaliśmy nad tym, w czym ja się dobrze czuję, więc niech Tom się martwi – dodał.
Pojedynek Tybury z Aspinallem może być dla niego przepustką
Tybura zajmuje dziesiąte miejsce w rankingu kategorii ciężkiej UFC, a ewentualna wygrana w tym starciu może otworzyć mu drogę do czołówki w kategorii ciężkiej, której mistrzem obecnie jest Jon Jones (27-1-1NC, 10 KO, 7 SUB).
– Do walki o bycie pretendentem. Będę musiał stoczyć jeszcze jedną walkę. Sergey Pavlovich ma fantastyczną serię wygranych i nie dostaje walki o pas. Ja na to patrzę chłodno, a nie, że coś mi się należy. Wiem, że trzeba na to zapracować – przyznał.
Marcin Tybura: Trzeba tę szansę wykorzystać
Na pytanie, czy ma w głowie, że to może być jego ostatnia wielka szansa w UFC odpał, że nie chce w ten sposób myśleć. – Nigdy nie wiadomo. Traktuję to tak, że trzeba tę szansę wykorzystać – zakończył.
Gala UFC Fight w Londynie odbędzie się w sobotę 22 lipca.
Czytaj też:
Wielka walka w UFC. Polak nie dał szans przeciwnikowiCzytaj też:
Nagła śmierć chorwackiego zawodnika MMA. Pierwszą walkę w karierze przegrał z Janem Błachowiczem