We wtorek 11 lipca rozegrane zostały dwa ćwierćfinały w tegorocznym Wimbledonie. Oprócz rywalizacji Igi Świątek z Eliną Switoliną toczył się też bój Jessiki Peguli oraz Markety Vondrousovej. Amerykanka oraz Czeszka wyszły na kort jeszcze wcześniej niż Polka i Ukrainka, więc zwyciężczynię poznaliśmy jeszcze przed końcem rywalizacji pierwszej rakiety rankingu WTA. Co ciekawe jednak to nie faworytka zatriumfowała, lecz ta mniej doceniana zawodniczka.
Wimbledon. Marketa Vondrousova zaskoczyła Jessicę Pegulę
Początek starcia ułożył się pod dyktando tenisistki ze Stanów Zjednoczonych, choć trzeba również przyznać, iż miała szczęście. Choć zawodziła ją skuteczność, wyszła na prowadzenie 2:0. To był doskonały punkt wyjścia do tego, aby jeszcze docisnąć rywalkę i wypracować bezpieczną przewagę, ale nic takiego nie miało miejsca.
Pegula szybko zmarnowała swoją przewagę, gdy w trzecim gemie wyrzuciła bekhend, a Vondrousova zaczęła zagrywać bardzo różnorodnie. Trudno było przewidzieć, w którą strefę zaatakuje, a to sprawiało Amerykance ogromne kłopoty. Obudziła się nieco w ósmym gemie, gdy doprowadziła do remisu, aczkolwiek kolejne dwa oddała przeciwniczce.
Spektakularny comeback Markety Vondrousovej w meczu z Jessicą Pegulą
Zdawało się, że reprezentantka Czech pójdzie za ciosem, ale nagle role się odwróciły. Choć udało jej się obronić break pointa, zrobiło się 3:1 dla zawodniczki ze Stanów Zjednoczonych. Tym razem czwarta rakieta rankingu WTA nie dała się zaskakiwać zmianami rytmu gry i zwyciężyła 6:2.
O losach tego ćwierćfinału zdecydowała więc trzecia partia. Pegula uspokoiła się, poprawiła nieco dokładność swoich zagrań, nie była już tak nonszalancka. Vondrousovej natomiast ewidentnie brakowało cierpliwości. Przy wyniku 4:1 dla Amerykanki teoretycznie wszystko było jasne. W praktyce Czeszka nagle zaczęła grać spektakularnie i nie oddała przeciwniczce ani jednego gema, więc wygrała 6:4, 2:1 w całym meczu i tym samym awansowała do półfinału Wimbledonu.
twitterCzytaj też:
Rafael Nadal wraca na kort? Ojciec legendy podał konkretny terminCzytaj też:
Co za słowa Novaka Djokovicia o Hubercie Hurkaczu. Czegoś takiego się nie spodziewano