Grecy przegrali pierwsze trzy mecze mistrzostw Europy, ulegając Ukrainie, Belgii i Polsce. Serbowie z kolei stracili punkty tylko w spotkaniu z Biało-Czerwonymi, do końca walcząc o zwycięstwo w tie-breaku. Przed starciem rozgrywanym we wtorek 7 września było jasne, że to aktualni mistrzowie Europy są faworytami spotkania. Grecy jednak wykorzystali słabości podopiecznych Slobodana Kovaca, stawiając wysoko poprzeczkę rywalom.
Tie-break decydował o wygranej
Pierwszy set zgodnie z przewidywaniami wygrali Serbowie (25:23). Problemy mistrzów Europy zaczęły się w drugiej partii, kiedy to zaczęli popełniać błędy w przyjęciu i nie radzili sobie ze świetnymi atakami Atanasisa Protopsaltisa. To bezlitośnie wykorzystali Grecy, którzy wygrali 25:22.
Trzecia partia była popisem gry Serbów, którzy wyszli na parkiet najmocniejszą szóstką. Zmiany wprowadzone przez Kovaca szybko przyniosły efekt, a rozpędzeni mistrzowie Europy rozbili rywali aż 25:16. Wszystko wskazywało na to, że są na dobrej drodze do wygrania całego meczu.
Tak się jednak nie stało, a kolejna partia była długo grana na przewagi. I chociaż Serbowie mieli piłkę meczową, to Grekom udało się wyjść obronną ręką i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Ten set zakończył się wynikiem 30:28 dla Greków.
W tie-breaku dało o sobie znać doświadczenie Serbów, którzy szybko odskoczyli rywalom na kilka „oczek". Przy stanie 8:4 dla obrońców tytułu było jasne, że Grecy zejdą z parkietu pokonani. Podopieczni Kovaca wygrali 15:5 i całe spotkanie 3:2. Tym samym wywalczyli „tylko” dwa punkty, co można uznać za sporą niespodziankę.
Czytaj też:
Polscy siatkarze imponują w kilku elementach. Dwóch zawodników przoduje w statystykach