Na tegorocznych igrzyskach olimpijskich polscy kibice nie musieli czekać długo na pierwszy medal. Już w niedzielę Klaudia Zwolińska potwierdziła swoją przynależność do światowej czołówki, kapitalnie płynąc najpierw w półfinale, a następnie w finale. W obu przypadkach miała drugi czas. Została pierwszą polską kobietą w historii, która zdobyła medal olimpijski w kajakarstwie górskim. Po rywalizacji była oczywiście wielka radość, ale też nerwy i wyczekiwanie na to, by opuścić tor kajakowy.
Zwolińska zatrzymana przez procedury
Pojawiła się nerwówka już po ceremonii medalowej. Wówczas przeprowadzono badania antydopingowe i... musiała oddawać próbkę aż czterokrotnie. Wszystko dlatego, że wcześniejsze nie nadawały się finalnie do badania.
– Bardzo przepraszam, że tyle to trwało – podkreśliła Zwolińska cytowana przez Interię. Zawodniczka dotarła do Domu Polskiego po północy, a pierwotnie mówiono, że powinna się w nim pojawić około godziny 22.
Zwolińska nie ukrywała radości
Kajakarka z jednej strony mogła być zła, że tak późno pojawiła się w Domu Polskim, lecz później wyrażała radość z tego, że badanie zostało wykonane. Podkreśla, że czystość w sporcie jest dla niej bardzo ważna.
– Ja i tak jestem tak nabuzowana energią, że nawet jakby się teraz położyła do łóżka, to nie ma szans, żebym zasnęła. Te chwile były przez mnie wyczekiwane przez lata. To moment, o którym myślałam dzień w dzień od trzech lat, czyli po igrzyskach w Tokio. Zawzięłam się na ten medal i wciąż o nim myślałam. Budziłam się po nocach i zastanawiałam, co zrobić, by być jeszcze lepszą zawodniczką. I dzięki temu mogę teraz z wami stać, więc czemu mam z tego nie korzystać – podkreśliła Zwolińska.
Nasza kajakarka często wspomina o występie w Tokio. Tam zajęła bardzo dobre 5. miejsce w olimpijskim debiucie. Niedosyt jednak pozostawał. Sportowa złość zamieniła się w coś pięknego – drugie miejsce na kolejnych igrzyskach.
Czytaj też:
Gigantyczne problemy olimpijczyków. Wśród nich jest PolkaCzytaj też:
Emocjonalne zachowanie taty polskiej medalistki olimpijskiej. „Nawet nie wiedziałem”