Po raz pierwszy w historii reprezentacja Polski zwyciężyła ze Szkocją na wyjeździe. Po pierwszej połowie podopieczni Michała Probierza prowadzili 2:0 po bramkach Sebastiana Szymańskiego i Roberta Lewandowskiego. W drugiej części spotkania Szkoci odrobili straty i wydawało się, że rywalizacja zakończy się remisem. W szóstej minucie doliczonego czasu gry w polu karnym został sfaulowany Nikola Zalewski i to on wykonywał rzut karny, którego zamienił na gola.
Lewandowski zszedł z boiska
W teorii do jedenastki powinien podejść Robert Lewandowski i tak też zapewne by było, gdyby kapitan reprezentacji Polski nadal przebywał na boisku. W drugiej połowie jednak 36-latek został zmieniony przez Adama Buksę. Lewandowski ucierpiał w jednym ze starć z rywalem.
– Poczułem dyskomfort po upadku. Później z minuty na minutę od czasu do czasu odczuwałem ból i mi to doskwierało. Wiedziałem, że jeśli zaryzykuję, to jutro albo pojutrze będzie jeszcze gorzej. Z drugiej strony widziałem, że są chłopaki gotowi do gry. Dla dobra zespołu i dla mnie zapadła decyzja, by zrobić tę zmianę. Nic wielkiego za tym się nie kryje – wyjawił Lewandowski w rozmowie z TVP Sport.
Lewandowski zadowolony z wyniku
Polska zdobyła w czwartek cenne trzy punkty do tabeli Ligi Narodów. Lewandowski przyznał, że mankamenty w grze reprezentacji nadal są widoczne, ale w tym przypadku wynik wiele wynagradza. Szkocja to zawsze ciężki teren.
– Rozpoczynamy drugą połowę i sami sobie tworzymy problemy. Widocznie u nas nie może być za spokojnie, ale to zwycięstwo jest ważne. Wiem, że osiągnęliśmy to w ostatniej minucie, gdzie wcześniej prowadziliśmy 2:0 i zrobiło się 2:2. W drugiej połowie przez chwilę było trochę nerwów, ale w odpowiednim momencie uspokoiliśmy i to my postawiliśmy kropkę nad „i” – dodał.
Jednocześnie kapitan zespołu podkreślił, że powinien w niedzielę zagrać kolejny mecz w kadrze. Tym razem biało-czerwoni zmierzą się na wyjeździe w Lidze Narodów z Chorwacją. Początek o godzinie 20:45.
Czytaj też:
Robert Lewandowski przesłuchany w prokuraturze. Chodzi o głośną sprawęCzytaj też:
Polacy mogą się cieszyć. Sprawdź tabelę Ligi Narodów 2024/2025