- Wiadomo, czym dla polskich kibiców jest mecz z "Ruskimi". Podobnie dla nas, piłkarzy. W takich spotkaniach, jak z Rosją czy Niemcami, trzeba - mówiąc potocznie - zostawić na boisku "flaki". Każdy z nas, na boisku czy ławce rezerwowych, pomoże tego dnia drużynie - zapewnił Grosicki. Pomocnik tureckiego Sivassporu w dniu piątkowego meczu z Grecją (1:1) obchodził 24. urodziny. Pod koniec spotkania był przygotowany już do zmiany, ale ostatecznie nie zdążył pojawić się na boisku. Zawodnik nie zgadza się jednak, że trener Franciszek Smuda "zepsuł" mu ten dzień.
- To jest reprezentacja, trzeba ciężko pracować i czekać na szansę od trenera. Selekcjoner ie zepsuł mojego święta. Mam nadzieję, że mecz z Rosją będzie spóźnionym prezentem urodzinowym" - zaznaczył.
Grosicki oglądał pierwszy mecz grupowy Rosjan (4:1 z Czechami) i wie, na kogo trzeba szczególnie zwrócić uwagę w drużynie Dicka Advocaata. - W piątek Rosjanie bardzo dobrze zagrali w ofensywie. Mają indywidualności - jak Andrieja Arszawina czy Romana Pawluczenkę, który wszedł z ławki i zdobył bramkę. Na tych zawodników trzeba szczególnie uważać. Rosjanie na pewno będą nastawieni ofensywnie, zechcą nas zaatakować, ale my będziemy grać swoje. To, czego uczył nas selekcjoner od 2,5 roku. Rywale są pewni siebie, jednak wydaje mi się, że na Stadionie Narodowym ich zmiażdżymy. Tylko nie możemy ruszyć +na hurra+, bo mogą to wykorzystać - powiedział pomocnik reprezentacji Polski.
- Czekaliśmy na ten turniej pięć lat, podobnie jak kibice. Dobrze, że już się rozpoczął. Wiadomo, po meczu z Grecją pozostał mały niedosyt, ale ten remis na koniec fazy grupowej może okazać się na wagę złota - dodał Grosicki.eb, pap