Już niebawem rozstrzygną się losy Rakowa Częstochowa i Legii Warszawa w europejskich pucharach. Obie polskie ekipy trafiły w eliminacjach na zespoły z Danii, których pokonanie, by awansować do faz grupowych nie będzie łatwe. A dlaczego? To tłumaczy nam Toke Thelaide, duński dziennikarz i redaktor naczelny portalu vilfortpark.dk.
Rozmowa o rywalach Rakowa Częstochowa i Legii Warszawa
Co się mówi w Danii o pierwszym meczu FC Kopenhaga z Rakowem Częstochowa? U nas całkiem sporo było narracji o straconej szansie Medalików, ponieważ rywale nie okazali się wcale tacy straszni, jak ich malowano.
Fani FC Kopenhaga zdają sobie sprawę, że drużyna nie pokazała się ze swojej najlepszej strony w tym pierwszym starciu i miała szczęście, że wywalczyła sobie minimalną zaliczkę przed rewanżem. To mówi dużo o tym, jak doświadczonym zespołem jest FCK, ale też daje powody do zmartwień.
Kamil Grabara powiedział ostatnio, że nie wyobraża sobie, by Lwy miały nie wygrać rewanżu. Co o tym sądzisz?
Grabara emanuje pewnością siebie i jest świetny w podbudowywaniu drużyny. Z drugiej strony FC Kopenhaga ostatnio nie imponowała tak, jak można byłoby uznać po jej wynikach. Zarówno w starciu z Rakowem Częstochowa jak i wcześniej ze Spartą Praga miała dużo szczęścia, a w lidze nie zmierzyła się jeszcze z żadną mocniejszą ekipą. Zwyciężała głównie ze słabszymi przeciwnikami, a ostatnio wyglądała fatalnie przeciwko Silkeborgowi i przegrała 1:3.
Zgadzam się więc z Grabarą, że FC Kopenhaga będzie faworytem w drugim meczu, ale biorąc pod uwagę to, jak się ostatnio prezentowała, nie powinna niczego brać za pewnik.
No właśnie, jak ta przegrana Silkeborgiem może wpłynąć na drużynę?
Mam nadzieję, że ją pobudzi i przypomni jej, że w piłce nic nie przychodzi łatwo. Ten mecz to był jasny znak, iż zespół jeszcze nie jest na tym poziomie, do którego aspiruje. Trener Neestrup będzie próbował natchnąć swoich zawodników, ale gdybym był fanem FC Kopenhaga, to przed rewanżem martwiłbym się, mając w głowie niedawne mecze.
Czy w pierwszym spotkaniu Raków jakkolwiek zaskoczył Duńczyków?
Wydaje mi się, że pod względem przygotowania do meczu niczego Kopenhadze nie brakowało. To dobrze zarządzany klub, który bywał już w takich sytuacjach nie raz. Wiedzą w nim, co trzeba zrobić, aby poradzić sobie w tego typu play-offach i jak się do nich przygotować. Nie sądzę, by Lwy zlekceważyły Raków. To raczej poszczególne problemy drużyny sprawiły, że ogólna forma spadła, a do tego nowy zawodnicy jeszcze nie zdążyli się odpowiednio zaadaptować.
Na konferencji prasowej po pierwszym starciu Jacob Neestrup był ewidentnie sfrustrowany pytaniami dziennikarzy o „wygraną głównie dzięki szczęściu” czy „słaby styl gry”. Co musiałaby zrobić FC Kopenhaga, aby ich przekonać?
Aktualnie FCK będzie cieszyło się z każdego rodzaju zwycięstwa – nieważne ładnego czy brzydkiego. Sądzę, że ogólnie duńskie media nie doceniają Rakowa i oczekiwali dużo łatwiejszego zwycięstwa. Ich krytyczne pytania dotyczące brzydoty wygranej w pierwszym meczu zirytowały Neestrupa, ponieważ on akurat wiedział, że częstochowianie to nie są łatwi przeciwnicy.
Czy jest coś, czego Duńczycy obawiają się jeśli chodzi o Raków?
Wydaje mi się, że w tej chwili najważniejsza jest kwestia presji i leży ona po stronie Kopenhagi. Wszyscy oczekują od niej awansu, a do tego większość, iż o wywalczenie go będzie łatwo.
Raków może podejść do tej potyczki na zasadzie „możemy, ale nie musimy” i to czyni go groźnym.
To jakie są słabe strony duńskiej drużyny?
Jest marna w ofensywie. Brakuje jej jakościowego snajpera, odkąd Andreas Cornelius doznał kontuzji. Podopieczni trenera Neestrupa mają problem, by okazje bramkowe zamieniać na gole. Do tego na pewno nie grają tak solidnie w ofensywie, jak by chcieli. Dało się to zauważyć w starciu ze Spartą, gdy były problemy, by „gasić” ataki przeciwników. Potrzebowali Kamila Grabary w trybie Supermena, żeby zrobić wyniki.
Przejdźmy do drugiej, szalonej rywalizacji Legii Warszawa z FC Midtjylland, gdzie w pierwszym spotkaniu padł wynik 3:3. Po nim w Polsce najwięcej dyskutowało się o radosnej grze i niezbyt odpowiedzialnej defensywie Wojskowych. A w Danii?
Było duże rozczarowanie tym, jak FC Midtjylland zaprezentowało się w tyłach. W łatwy sposób pozwolili sobie strzelić kilka goli i byli krytykowani za to, że przed własną publicznością nie spisali się lepiej. Z drugiej strony dla neutralnego widza piłki nożnej to był po prostu ekscytujący mecz. Ogólne wrażenie jest takie, że mimo remisu Midtjylland zaprezentowało się nieco lepiej i przed rewanżem panuje optymizm.
Legia ma ostatnio mnóstwo problemów przy stałych fragmentach, więc wasza drużyna może to wykorzystać. A wicemistrzowie Polski na czym mogą budować optymizm?
Słabym punktem FC Midtjylland jest zdecydowanie gra w defensywie. Z przodu mają świetnych graczy, ale nie potrafią grać na zero z tyłu. Ciągle tracą gole w głupi sposób i popełniają proste błędy. Widzieliśmy to zresztą w pierwszym z meczów. Legia Warszawa musi być wyrachowana jeśli chodzi o finalizowanie swoich akcji, ale na pewno stworzy sobie jakieś szanse i w ten sposób wywrze presję na FCM.
Co ciekawe Bartosz Slisz cytowany przez „Przegląd Sportowy” stwierdził, że przed pierwszym spotkaniem Wojskowi… Nie do końca wiedzieli, czego spodziewać się po Wilkach. Odwracając nieco tę kwestię – czego spodziewają się Duńczycy w rewanżu?
FC Midtjylland słynie z tego, że wielu ich fanów jeździ za drużyną po całej Europie, więc na pewno i w Polsce ekipa ta będzie miała spore wsparcie. No i cóż, nadrzędnym celem nadal pozostaje wywalczenie awansu. To byłoby duże rozczarowanie, gdyby Wilki odpadły, mimo że Legia to uznany klub.
Nawet budżet FCM został obliczony w ten sposób, że zakłada dojście do fazy grupowej. Zakończenie rywalizacji na wcześniejszym etapie byłoby katastrofą. Sądzę też, że FC Midtjylland podejdzie do rewanżu z dużo większym respektem wobec Legii.
Czy Wilkom odpowiadała taka chaotyczna bitwa w stylu „cios za cios” jak w pierwszym spotkaniu?
Nie, oni z założenia chcą być poukładaną i dobrze zorganizowaną drużyną. Potrafią agresywnie pressować, ale brakuje im solidności w defensywie. I niestety to nie jest problem, który występuje tylko w tym sezonie. Legia nie jest pierwszym przeciwnikiem, który sprawił FCM tak duże problemy stosunkowo małym kosztem.
Kto z tej pary – według ciebie – awansuje do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy?
Uważam, że FC Midtjylland pozostaje faworytem, ponieważ jest bardziej doświadczonym zespołem w rozgrywkach międzynarodowych. Gdy akurat ma swój dzień, jest fantastyczny. Problemem jest niestabilność, bo jeśli w czwartek przytrafi się gorszy dzień, mogą zostać łatwo wyeliminowani.
Czytaj też:
To dlatego Kamil Glik wraca do Ekstraklasy. Dwa ważne powodyCzytaj też:
Mateusz Wieteska przeniósł się do Serie A. Miliony zapłacone za Polaka