Śląsk Wrocław w kuriozalnych okolicznościach wygrywa z Legią Warszawa. Sędzia zmylił mistrzów Polski

Śląsk Wrocław w kuriozalnych okolicznościach wygrywa z Legią Warszawa. Sędzia zmylił mistrzów Polski

Luquinhas i Szymon Lewkot
Luquinhas i Szymon Lewkot Źródło: Newspix.pl / PressFocus
Śląsk Wrocław podejmował na swoim stadionie mistrza Polski Legię Warszawa. Mecz nie zachwycił, ale z minuty na minutę coraz bardziej się rozkręcał. Ostatecznie to gospodarze cieszyli się z trzech punktów, ale trzeba przyznać, że bramka była zdobyta w niecodziennych okolicznościach.

Śląsk Wrocław przed meczem z Legią Warszawa zajmował 4. miejsce w tabeli Ekstraklasy, a na koncie nie miał żadnej porażki w ciągu pierwszych sześciu spotkań sezonu. Stołeczna drużyna natomiast z powodu gry w europejskich pucharach ma nadal zaległe dwie potyczki i przed wyjazdowym spotkaniem na Śląsku znajdowała się tuż nad strefą spadkową z sześcioma punktami na koncie.

Pierwsza połowa bez historii

W pierwszej połowie obie drużyny grały bardzo zachowawczo. Zarówno Śląsk, jak i Legia oddały jeden celny strzał na bramkę przeciwnika, z czego stołeczna drużyna swoje celne uderzenie zaliczyła dopiero w końcówce pierwszej partii. Wtedy po dośrodkowaniu Ribeiro głową uderzał Luquinhas, który na nieszczęście mistrzów Polski trafił prosto w bramkarza. Hit 7. kolejki PKO BP Ekstraklasy w pierwszych 45 minutach nie zachwycił. Gra była nieregularna, wolna i prosta.

Większa intensywność, przewaga Legii i wygrana Śląska

W drugiej połowie trener Czesław Michniewicz postawił na ofensywę. Kosztem Rafy Lopesa na boisku pojawił się Emreli, który wraz z Pekhartem miał szukać okazji do zdobycia bramki. Legia Warszawa lepiej weszła w kolejne 45 minut. W ciągu pięciu minut od wyjścia w szatni mistrzowie Polski zdołali wytworzyć sobie dwie groźne sytuacje, bez klarownej odpowiedzi ze strony przeciwników. Ewentualne próby gospodarzy kończyły się niecelnymi strzałami.

Świetną okazję miała w 60. minucie Legia Warszawa. Dośrodkowanie w pole karne dotarło wprost na głowę Pekharta, który oddał celny strzał. Bardzo dobrze jednak na linii bramkowej zachował się Michał Szromnik, który jedną ręką uratował swoją drużynę od straty bramki. 79. minuta mogła przynieść niespodziewane prowadzenie Śląska, ponieważ uruchomiony został Bartłomiej Pawłowski, który wyszedł do dogodnej pozycji strzeleckiej, ale minimalnie chybił.

Emocje i kontrowersje w końcówce

W końcówce gra stała się bardziej otwarta i emocjonująca. Idealnie w polu karnym odnalazł się Pekhart, który niestety trochę za daleko przyjął sobie piłkę, przez co nie uderzył jej czysto w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Chwilę później każdy zapominał o sytuacji napastnika Legii Warszawa, ponieważ w oparach lekkiej kontrowersji bramkę zdobyli gospodarze.

W ofensywnej akcji ujrzeliśmy Victora Garcię, który zgubił przeciwników dzięki... sędziemu liniowemu, który w momencie podania do Hiszpana zasugerował chorągiewką pozycję spaloną. Arbiter szybko jednak się rozmyślił, czego nie zanotowali podopieczni Czesława Michniewicza. W oczekiwaniu na gwizdek piłkarze się zatrzymali i nie podążyli za akcją. Garcia to wykorzystał, wyszedł na czystą pozycję i pokonał Artura Boruca. Mimo doliczonych siedmiu minut Legia Warszawa nie zdołała już wyrównać stanu spotkania i Śląsk Wrocław zatrzymał trzy punkty na swoim stadionie.

Czytaj też:
Bramki ze stałych fragmentów i anulowany karny. Jagiellonia remisuje ze Stalą

Opracował:
Źródło: WPROST.pl