Tomasz Kaczmarek, kozioł ofiarny z Lechii Gdańsk. Trener zapłacił posadą za cudze winy

Tomasz Kaczmarek, kozioł ofiarny z Lechii Gdańsk. Trener zapłacił posadą za cudze winy

Tomasz Kaczmarek
Tomasz Kaczmarek Źródło: PAP / Adam Warżawa
Lechia Gdańsk zwolniła Tomasza Kaczmarka i myśli, że w ten sposób rozwiąże wszystkie swoje problemy. Tymczasem było to nic innego jak publiczne ukaranie kozła ofiarnego z nadzieją, że gawiedź bezmyślnie przyklaśnie tej decyzji. Ale kibice głupi nie są...

Równo rok trwała przygoda Tomasza Kaczmarka z Lechią Gdańsk. W nocy z 31 sierpnia na 1 września właściciele stracili cierpliwość i po kompromitującej porażce 0:3 z Lechem Poznań zwolnili szkoleniowca. Oczywiście trener święty nie był, swoje przywary miał i błędy popełnił, aczkolwiek na pierwszy rzut oka trudno nie mieć wrażenia, że Paweł Żelem (prezes) i Adam Mandziara (przewodniczący rady nadzorczej) pragnęli w ten sposób zrzucić winę za własne błędy na renera. Na drugi, trzeci, siódmy i dziesiąty rzut oka nie jest inaczej.

Fatalne wyniki Lechii Gdańsk w Ekstraklasie

Jasne – wyniki Biało-Zielonych od początku są katastrofalne. Dla przypomnienia:

  • 0:3 z Wisłą Płock
  • 3:2 z Widzewem Łódź
  • 0:1 z Koroną Kielce
  • 1:4 z Radomiakiem
  • 1:2 z Miedzią Legnica
  • 0:3 z Lechem Poznań

Nikogo, kto śledzi Ekstraklasę, nie powinien więc dziwić fakt, że Lechia zajmuje obecnie ostatnie miejsce w ligowej tabeli, a do bezpiecznej 15. lokaty traci już cztery „oczka”. Spadku gdańszczanom jeszcze nie ma co wieścić, ale… No właśnie, jeszcze.

Kaczmarka oczywiście nie uratowały też rezultaty w eliminacjach Ligi Konferencji. Przejście Akademiji Pandev było obowiązkiem i okazało się niemal formalnością. Gorzej z Rapidem Wiedeń, drużyną zwyczajnie lepszą. Jeśli i pod tym względem kierownictwo się czepiało, zdecydowanie przesadziło. Inna sprawa, że sędziowie tak naprawdę wypaczyli wynik rywalizacji gdańszczan z Austriakami mocno na korzyść tych drugich. Ergo: karanie Kaczmarka za to, że miał pecha, jawi się jako absurd.

Czytaj też:
Lech Poznań rozbił Lechię Gdańsk. Kolejorz wraca na właściwe tory

Zwolnienie Tomasza Kaczmarka, czyli sztuka dla sztuki

Nawet mimo tych rezultatów, które naturalnie nie miały prawa nikogo satysfakcjonować, zwolnienie trenera nadal jest czymś w rodzaju próby zrobienia kibiców w konia. Na zasadzie: „Zobaczcie, trzymamy rękę na pulsie, reagujemy, działamy, chcemy jak najszybciej wyciągnąć Lechię z kryzysu”. Nieważne, że mowa o robieniu dla samego robienia, sztuce dla sztuki.

Zastanowić trzeba się bowiem nad zupełnie inną rzeczą. Nie co Kaczmarek zrobił lub nie zrobił, by Lechia osiągała lepsze wyniki w sezonie 2022/23 lepsze wyniki, tylko czy zarząd klubu uczynił tego lata cokolwiek, aby ułatwić mu pracę i stworzyć komfortowe warunki do kierowania drużyną?

Jakkolwiek spojrzeć, kiedy w poprzednim sezonie ten sam trener miał do dyspozycji lepiej przygotowany zespół pod kątem kadrowym, to mimo pomniejszych kłopotów potrafił z nim wywalczyć czwarte miejsce w Ekstraklasie dające możliwość rywalizacji w Europie. Czyli co, za chwilę przez czerwiec i lipiec zapomniał o wszystkich tajnikach swojego rzemiosła?

Transferowa posucha Lechii Gdańsk

Nie, to nie tak. Zdecydowanie bardziej Mandziara i Żelem zapomnieli, iż to oni są odpowiedzialni za dostarczenie szkoleniowcowi odpowiednich ludzi do pracy. Tymczasem kończące się właśnie lato pod kątem transferowym okazało się dla Lechii kompromitujące. Jeśli z drużyny odchodzi dziewięciu piłkarzy, a w ich miejsce przychodzi jeden, coś jest mocno nie tak. Joseph Ceesay, Tomasz Makowski, Witan, Egzon Kryeziu, Filip Dymerski, Jan Biegański, Łukasz Zjawiński, Omran Haydary, Rafał Kobryń. Mało brakowało, by z zespołu odszedł też Łukasz Zwoliński. A za nich wszystkich przyszedł jeden Dominik Piła, młodzieżowiec z doświadczeniem w Fortuna 1. Lidze.

Nawet jeśli większość wyżej wymienionych Kaczmarek sam skreślił, to miał pełne prawo oczekiwać, iż za chwilę jego przełożeni uzupełnią luki w składzie innymi graczami, przynajmniej teoretycznie lepszymi. Zamiast tego z trójmiejskich gabinetów dochodziły głosy sugerujące, że przecież nikt nie powinien się czepiać, bo kadra jest szeroka, jakościowa i w ogole wszystko jest super.

Dopiero w ostatnich chwilach letniego okienka gdańszczanie sprowadzili Joela Abu Hannę (środkowego obrońcę z Legii Warszawa, zbyt słabego na grę u Wojskowych) oraz Joeriego De Kampsa (defensywnego pomocnika, który ostatnio występował na Słowacji). Z całym szacunkiem – nadal się to nie kalkuluje, a do tego timing był przynajmniej wątpliwy. Kaczmarek dostał obu zawodników praktycznie w momencie, gdy jego los już był przesądzony. A że jednocześnie Lechia jeszcze nie wybrała następcy polskiego szkoleniowca, to każe postawić kolejne pytanie – kto, dlaczego i dla kogo dokonywał tych konkretnych transferów? Zarzuty dotyczące improwizacji na rynku transferowym są więc zasadne.