Bramkarz, który w jednym tygodniu trzy rzuty karne obronił i jednego nie strzelił

Bramkarz, który w jednym tygodniu trzy rzuty karne obronił i jednego nie strzelił

Bartosz Klebaniuk
Bartosz Klebaniuk Źródło: Newspix.pl / Jacek Prondzyński/ Fotopyk
Bartosz Klebaniuk, 20-letni bramkarz Pogoni Szczecin, w sobotę zadebiutował w Ekstraklasie. I to tak, że komentatorzy telewizyjni piali z zachwytu! Zatrzymał przy Łazienkowskiej Legię, broniąc m.in. rzut karny. Ale nie mniejszą sensacją niż jego gra, był sam fakt, że w Warszawie w ogóle wystąpił, bo cztery dni wcześniej puścił kompromitującego gola z… połowy boiska, w meczu Pucharu Polski.

Wtorkowe spotkanie z trzecioligowym Rekordem Bielsko-Biała miało być dla Pogoni Szczecin spacerkiem. Co prawda oklepany slogan mówi, że Puchar Polski rządzi się swoimi prawami, bo dochodzi w nim do wielu niespodzianek, ale w drużynie „Portowców” nikt nie brał pod uwagę, że czołowa drużyna Ekstraklasy może mieć jakieś kłopoty z dużo niżej notowanym rywalem.

Gol strzelony z połowy boiska

Była 56. minuta meczu w Bielsku. Przy stanie 0:0 goście sfaulowali w kole środkowym piłkarza Rekordu Tomasza Nowaka. Ten podniósł się z murawy, ustawił piłkę na połowie boiska i… uderzył na bramkę. Piłka poszybowała płaskim lotem i wpadła pod poprzeczkę! Szok i zaskoczenie dla wszystkich! Ale największe oczywiście dla debiutującego w Pucharze Polski bramkarza Pogoni, Bartosza Klebaniuka.

Na jego usprawiedliwienie można tylko powiedzieć, że próby strzałów z ponad 50-ciu metrów w futbolu zdarzają się niezwykle rzadko, a jeszcze rzadziej z takich uderzeń wpadają gole. Co prawda ci, którzy obserwują rozgrywki III-ligi wiedzieli, że Tomasz Nowak strzelał już takie bramki, ale widocznie nikt w Pogoni nie uznał za stosowne, żeby w meczu z „jakimś tam Rekordem” robić reaserch na temat rywali.

A taka ignorancja mogła się dla Pogoni skończyć bardzo źle, bo już po kilku minutach przegrywała w Bielsku sensacyjnie 0:2. Co ważne, drugi gol był efektem szybkiego kontrataku gospodarzy i Klebaniuk w niczym przy tej bramce nie zawinił. Na szczęście dla szczecinian, Luka Zahović zdobył dwa gole i udało się – choć bardzo późno, dopiero w 92. minucie gry! – doprowadzić do wyrównania. W dogrywce obie drużyny zdobyły jeszcze po jednym golu, mecz zakończył się wynikiem 3:3 i trzeba było strzelać rzuty karne. I to był dopiero prawdziwy dreszczowiec!

Los szybko stworzył Klebaniukowi szansę, by mógł się zrehabilitować za gola puszczonego z połowy boiska, bo przecież to zazwyczaj bramkarze stają się bohaterami serii rzutów karnych. Ale łatwo nie było.

Otóż, żeby wyłonić zespół, który awansuje do 1/8 finału Pucharu Polski, trzeba było w Bielsku wykonać aż… 28 „jedenastek”! Dopiero w 14. serii karnych Pogoń wykazała swoją wyższość nad trzecioligowym rywalem!

Jaka była rola Klebaniuka? Od razu w pierwszej serii obronił uderzenie Konrada Karety. Później osiem kolejnych karnych rywale strzelali skutecznie, ale w 10. serii Klebaniukowi pomogło szczęście. „Jedenastkę” wykonywał… bramkarz rekordu Jakub Szumera i trafił piłką w poprzeczkę. Wtedy do karnego podszedł – uwaga – właśnie Klebaniuk. Uderzył celnie, ale Szumera zdołał odbić piłkę. Trzeba było strzelać kolejnych aż osiem karnych.

W 14. serii doszło do rozstrzygnięcia. Uderzał Sidy Camara, a jego strzał obronił Klebaniuk. Co za rollercoaster emocjonalny! Ale chyba nie dla Klebaniuka, bo młody bramkarz przyjmował to, co się wokół niego dzieje z prawdziwie stoickim spokojem. W czasie bronienia „jedenastek”… żuł gumę.

Niespodzianka na Łazienkowskiej

Po meczu pucharowym Pogoń nie wracała z Bielska-Białej do Szczecina. Przygotowywała się na mini-zgrupowaniu w Uniejowie do meczu z Legią. Co takiego na tym obozie zobaczył w 20-latku trener Jens Gustafsson, że postanowił, iż to właśnie Klebaniuk zagra na Łazienkowskiej?

Przecież podstawowy bramkarz Pogoni Dante Stipica to jeden z najlepszych golkiperów Ekstraklasy. Chciało go kupić pół ligi, ale Pogoń nie pozwoliła go sobie odebrać. Chorwat gra w niemal każdym meczu „Portowców” i ma niepodważalną pozycję w drużynie. Tym większą niespodzianką było, że na ligowy mecz na Łazienkowską wybiegł w podstawowym składzie nie Stipica, a debiutant Bartosz Klebaniuk. Bo przecież Legia to nie tej klasy rywal co Rekord Bielsko-Biała. Zatem skala wyzwania poszła mocno w górę. O tym, że zagra w Warszawie, młody bramkarz dowiedział się od szwedzkiego trenera Pogoni dzień wcześniej, ale został zobowiązany do zachowania tego faktu w tajemnicy.

Źródło: WPROST.pl