Już 14 września Polska zmierzy się z Rosją w ćwierćfinale siatkarskich mistrzostw Europy. Trener naszych przeciwników, Siergiej Tietiuchin, na łamach „Przeglądu Sportowego” odniósł się do potencjału swojej drużyny, igrzysk olimpijskich czy też presji narzucanej na swoich siatkarzy, a także tych z Polski.
Srebro olimpijskie i niedosyt trenera
– Kibice byli zadowoleniu ze srebrnego medalu, ale ja nie jestem ukontentowany. Czegoś nam zabrakło i byliśmy bardzo wielkiego sukcesu – wyznał selekcjoner. – Staram się jednak w ogóle nie wywierać presji na zespole. Chcemy, by nasi zawodniczy cieszyli się grą i skupiali wyłącznie na tym – powiedział.
Wysokie oczekiwania nie pomagają Polakom
Presja to też coś, co nieustannie towarzyszy podopiecznym Vitala Heynena, od których wymaga się czołowych lokat praktycznie w każdym turnieju. To nie udało się przede wszystkim w Tokio, gdzie Biało-Czerwoni odpadli w ćwierćfinale, nawiązując do niechlubnej tradycji w XXI wieku. – Może zawiodły głowy waszych siatkarzy, skoro ciągle słyszeli, że muszą przejść tę barierę? – zastanawia się Tietiuchin.
– Pewnie często słyszeli pytania, kiedy wreszcie przełamią tę klątwę. A to nie pomaga. Na pewno na przyszłość przydałoby się im więcej spokoju – stwierdził.
Kogo najbardziej brakuje Rosjanom?
Selekcjoner Sbornej uważa, że największym atutem jego zespołu są zawodnicy z rocznika 1995, czyli Dmitrij Wołkow, Jegor Kluka, Pawieł Pankow i Iwan Kurkajew. Z drugiej strony wspomniał, że Rosji brakuje wyraźnego lider, jakim był Maksym Michajłow – On był ich wzorem, trzeba się poważnie zastanowić, jak go zastąpić – powiedział Tietiuchin o kontuzjowanym siatkarzu.
Czytaj też:
Miała być autostrada, będzie tor przeszkód. Polaków czeka trudna przeprawa w siatkarskich ME