Sir Safety Susa Perugia zanotowała bardzo dziwny, ale w konsekwencji tragiczny sezon. Andrea Anastasi zbudował zespół, który zdominował fazę zasadniczą Serie A, nie przegrywając ani jednego meczu. Nieszczęście przyszło dopiero w kwietniu. Najpierw klub Kamila Semeniuka i Wilfredo Leona odpadł z Ligi Mistrzów po porażce z Grupa Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, a później zaskakująco przegrał w ćwierćfinale Serie A z ósmym po fazie zasadniczej Allianzem Mediolan.
Andrea Anastasi może trafić do Piacenzy
Porażka z klubem Roberto Piazzy obiegła cały świat siatkówki. Charyzmatyczny właściciel Perugii, Gino Sirci, nie należy do cierpliwych osób. W związku z tym zaczęły się dyskusje związane z ze zwolnieniem Anastasiego. Sam włodarz poinformował niedawno, że umowa z byłym trenerem reprezentacji Polski wygaśnie z końcem sezonu i nie będzie przedłużana. Obecny szkoleniowiec prowadzi jeszcze zespół, gdyż ten cały czas liczy się w walce o piąte miejsce, dające możliwość występu w Pucharze Challenge – europejskim pucharze trzeciego szczebla.
Wiele wskazuje na to, że Anastasi nie będzie musiał długo czekać na znalezienie nowego klubu. Jak podaje Gian Luca Pasini z „La Gazetta dello Sport” 62-latek ma od przyszłego sezonu odpowiadać za wyniki Gas Sales Bluenergy Piacenzy. Zespół z regionu Emilia-Romania walczy o brązowy medal Serie A z Allianzem. Póki co to oni prowadzą w rywalizacji, po triumfie 3:0 w pierwszym meczu. Wymiana trenera w zespole może zaskakiwać, bo Matteo Botti, który w tym sezonie zastąpił Lorenzo Bernardiego, doprowadził Piacenzę do zwycięstwa w Pucharze Włoch. Co ciekawe w drodze po sukces, zespół pokonał właśnie Perugię (pierwsza porażka w sezonie).
Kariera trenerska Andrei Anastasiego
Anastasi przed objęciem Perugii przez trzy lata pracował w Projekcie Warszawa. Może pochwalić się także pracą w Treflu Gdańsk czy w reprezentacjach Włoch, Belgii oraz Hiszpanii.
Czytaj też:
Mariusz Wlazły dla „Wprost”: Skra? Trudno mówić o miejscu, w którym spędziłem tyle lat, jako o obcymCzytaj też:
Odważna deklaracja gwiazdora Jastrzębskiego Węgla. ZAKSA może się obawiać?