Polscy skoczkowie na lepsze czasy w tym sezonie na razie czekają. Jedynym pozytywnym akcentem tej zimy było trzecie miejsce Kamila Stocha podczas sobotniego konkursu w Klingenthal. Dzień później Polak nie mógł już wystąpić ze względu na zapalenie zatok, które go dopadło. W tym roku przed podopiecznymi Michała Doleżala jeszcze dwa indywidualne konkursy w Engelbergu i początek Turnieju Czterech Skoczni. To właśnie tego wydarzenia dotyczy najnowsza kontrowersja, która jest mocno krytykowana przez dyrektora polskiej reprezentacji Adama Małysza.
Skoki narciarskie 2021/22. „To brzmi bardzo nielogicznie”
Organizatorzy pierwszego konkursu Turnieju Czterech Skoczni w Oberstdorfie zdecydowali, że do zawodów zostaną dopuszczeni tylko ci skoczkowie, którzy 27 grudnia otrzymają negatywny wynik niemieckiego testu PCR na koronawirusa. Żadne inne testy mają nie być brane pod uwagę. Przepis dotyczy zagranicznych ekip i nie ma znaczenia, czy skoczek jest zaszczepiony, czy nie. – To brzmi bardzo nielogicznie, wręcz niesprawiedliwie. Jesteśmy zaszczepieni, co weekend FIS wymaga od nas negatywnego wyniku testu w celu odebrania akredytacji, a teraz organizator wymyślił sobie dostarczenie wyniku niemieckiego testu – mówił Adam Małysz w rozmowie ze Skijumping.pl.
Według Małysza taka decyzja organizatorów to zwykłe „nabijanie kasy”. – Prawdopodobnie stąd mają pieniądze na podniesienie nagrody finansowej dla zdobywcy Złotego Orła... – ocenił były wybitny skoczek narciarski. Obowiązkowe testy 27 grudnia oznaczają dla większości drużyn wyjazd z domów w drugi dzień świąt. Problem z niemieckimi testami Polacy mieli już sezon wcześniej, kiedy musieli walczyć o dopuszczenie naszych zawodników po fałszywie pozytywnym wyniku Klemensa Murańki.
– To bardzo krzywdzące, jeśli ktoś mówi, że tylko na podstawie niemieckich testów można przystąpić do rywalizacji. Na pewno zbadamy tę sytuację i będziemy działać, bo to nie fair! – mówił jeszcze Małysz.
Czytaj też:
Fatalny konkurs Polaków. Norwegowie zdominowali zawody