19 czerwca 2010 roku pierwszy raz w historii wszystkie trzy miejsca na podium w rundzie żużlowego cyklu Grand Prix zajęli reprezentanci Polski. Podczas imprezy rozgrywanej w Toruniu triumfował Tomasz Gollob przed Rune Holtą i Jarosławem Hampelem. Później jeszcze tylko raz mieliśmy sytuację, kiedy biało-czerwoni zajęli trzy czołowe pozycje, a w dodatku miało to miejsce w łotewskim Daugavpils. Właśnie mija siedem lat od wspaniałych scen na Spidveja Centrs. W tamtym momencie chyba niewielu pomyślałoby, że triumfator Piotr Pawlicki za jakiś czas na dobre wypadnie z elity.
Piotr Pawlicki zwyciężył i spuścił z tonu
Na Łotwie wygrał wspomniany Pawlicki. Kolejne miejsca zajęli Patryk Dudek i Maciej Janowski, a w finale na ostatniej pozycji do mety dojechał Jason Doyle, późniejszy mistrz świata.
Dla Pawlickiego był to pierwszy i ostatni triumf w zawodach z cyklu Grand Prix. Trudno uwierzyć, że jego kariera potoczyła się w taki sposób, iż po sezonie 2017 wypadł ze stawki uczestników walki o indywidualne mistrzostwo świata i już nigdy do niej nie wrócił. A przecież przed sezonem 2016 wchodził do Grand Prix z drzwiami i futryną razem z Bartoszem Zmarzlikiem. Aktualny czterokrotny czempion globu wówczas był tylko nieznacznie lepszy od młodszego z braci Pawlickich. I pierwszy rok w Grand Prix pokazał, że Piotr potrafi świetnie jeździć. Zajął 6. miejsce w klasyfikacji końcowej, a Zmarzlik wywalczył brąz.
Pawlicki z biegiem czasu nie spożytkował jednak swojego potencjału, a od kilku lat stopniowo notuje regres. Jest jeszcze na takim etapie kariery, że przy odpowiednim zbiegu okoliczności może wrócić do elity. Czy to się wydarzy? Na ten moment trudno przypuszczać, by nastąpiło to w najbliższych latach. Wtedy, kiedy Zmarzlik notował kolejne niesamowite osiągnięcia, to Pawlicki wyraźnie spuszczał z tonu. Dobitnie potwierdzają to też zmagania w PGE Ekstralidze, gdzie „Piter” w ostatnich trzech latach osiągnął średnią zdecydowanie poniżej 2 pkt/bieg. W tym roku także nie zachwyca.
Patryk Dudek i Maciej Janowski w słabej sytuacji
Z pamiętnego podium w Daugavpils w cyklu Grand Prix obecnie nie ma nikogo. Wszystko dlatego, że przed rokiem wypadli z niego Dudek i Janowski. W przeciwieństwie do Pawlickiego obaj panowie mają odpowiednio srebrny i brązowy medal IMŚ w swoim dorobku, ale też wydaje się, iż nie do końca wykorzystali swój potencjał wśród najlepszych zawodników świata. Co istotne, Janowski aż czterokrotnie kończył sezon na czwartej pozycji. Teraz zapewne marzy, by walczyć o takie rezultaty, bo od pewnego czasu z różnych względów notuje zjazd formy.
Trudno przyzwyczaić się do tego, że w GP nie widzimy zarówno Dudka jak i Janowskiego. Tymczasem oboje do spółki z Pawlickim mieli stanowić o sile polskiego żużla na lata. Doliczając jeszcze do tego Zmarzlika, przed laty mówiliśmy o czwórce wspaniałych młodych zawodników, ale życie pokazało, że kariery potoczyły się w zupełnie innych kierunkach. Cudowny turniej na Łotwie w wykonaniu trio: Pawlicki, Dudek, Janowski zostanie jednak zapamiętany na zawsze.
Czytaj też:
Tej rywalizacji długo nie zapomnimy. „Polska wojna domowa na niemieckiej ziemi”Czytaj też:
Bartosz Zmarzlik wskoczył do swojej ligi. „Na każdym obiekcie można robić show”