Przed ostatnią, decydującą kolejką Lotto Ekstraklasy wszystko w swoich nogach mają piłkarze Legii Warszawa. „Wojskowi” dzięki wygranej w Kielcach 1:0 prowadzą w tabeli i mają dwa punkty przewagi nad trzema rywalami, którzy ciągle liczą się w walce o tytuł.
Korona w niedzielnym meczu z Legią w pierwszej połowie zagrała odważnie i miała kilka dobrych okazji. W 13. minucie gospodarze nawet trafili do siatki, ale sędzia dopatrzył się faulu na Arkadiuszu Malarzu i gola nie uznał. Legioniści mieli problem ze skutecznością, bo na brak sytuacji nie mogli narzekać. W 28. minucie byli bardzo blisko objęcia prowadzenia, ale Guilherme trafił w słupek. Chwilę później nie było już wątpliwości - zespół trenera Jacka Magiery otworzył wynik meczu. Vadis Odjidja-Ofoe podał do Dominika Nagya, który strzałem pod poprzeczkę pokonał Milana Borjana.
Podobnie wyglądała druga część spotkania, goście mieli już jednak wyraźną przewagę. „Wojskowi” utrzymali korzystny rezultat do końca, choć w ostatnich sekundach jeszcze zagotowało się w polu karnym Malarza.
„Kolejorz” nie wypadł z torów
Komplet punktów wywalczył też Lech Poznań. „Kolejorz” po bezbramkowym remisie w Gdańsku i porażce przy Łazienkowskiej poradził sobie z Wisłą Kraków i dalej ma szansę na mistrzostwo. W Poznaniu wszystko rozstrzygnęło się w pierwszej połowie. W 9. minucie wynik otworzył Radosław Majewski, a na 2:0 dla gospodarzy kilkanaście minut później podwyższył Maciej Makuszewski. Wisła nie złożyła jednak broni i chwilę później zdobyła bramkę kontaktową dzięki Rafałowi Boguskiemu. Lechici nie mogli się poczuć bezpiecznie, a goście doskonale o tym wiedzieli, dlatego do ostatniego gwizdka piłkarze „Białej Gwiazdy” starali się wyrównać wynik. Jeszcze w 94. minucie Boguski trafił w słupek i sędzia zakończył mecz przy stanie 2:1 dla Lecha.
Efektownie w Gdańsku
Najbardziej efektownie swoją szansę na tytuł przedłużyła Lechia Gdańsk, która wygrała z Pogonią Szczecin 4:0. Hat-trickiem popisał się Marco Paixao, a czwartą bramkę dołożył żegnający się po 12 latach z gdańskim zespołem Piotr Wiśniewski. Na ostatnie siedem minut spotkania między słupkami pojawił się również rozgrywający swoje ostatnie spotkanie w barwach Lechii Mateusz Bąk.
Kontrowersje w Niecieczy
Sporo nerwów było w Niecieczy, gdzie Jagiellonia ostatecznie wygrała z Bruk-Betem 2:1. Zespół z Białegostoku objął prowadzenie w 16. minucie. Po płaskim strzale Fedora Cernycha piłka odbiła się od Cilliana Sheridana i trafiła do siatki gospodarzy. Jeszcze przed przerwą irlandzki piłkarz zapisał na swoim koncie drugiego gola. W tej akcji kluczowe było podanie Przemysława Frankowskiego, który świetnie wyłożył futbolówkę swojemu koledze. Jagiellonia miała pewne prowadzenie do 71. minuty. Vlastimir Jovanović popisał się efektownym strzałem z dystansu, piłka wylądowała w siatce i było 2:1.
W Niecieczy nie obyło się bez kontrowersji. Chwilę po bramce kontaktowej gospodarzy sędzia podyktował rzut karny dla Bruk-Betu. Zdaniem arbitra Marian Kelemen wychodząc z bramki faulował Patryka Misaka. Powtórki pokazały jednak, że sędzia podyktował jedenastkę niesłusznie. Rzut karny wykonywał Mateusz Kupczak, ale uderzył w taki sposób, że Kelemen zdołał interweniować. Drużyna trenera Michała Probierza dowiozła zwycięstwo do ostatniego gwizdka i miała przy tym mnóstwo szczęścia. W 89. minucie Dalibor Pleva był niepilnowany i miał świetną okazję, aby wyrównać. Z kilku metrów uderzył jednak obok bramki.
Wyniki 36. kolejki w grupie mistrzowskiej:
Korona Kielce - Legia Warszawa 0:1
Lech Poznań - Wisła Kraków 2:1
Bruk-Bet - Jagiellonia Białystok 1:2
Lechia Gdańsk - Pogoń Szczecin 4:0
Czytaj też:
Skandal w Gdyni. Gol strzelony ręką pogrążył Ruch Chorzów