Iga Świątek rozpoczęła grę w tegorocznej edycji Australian Open od łatwych wygranych z Harriet Dart oraz Rebeccą Peterson. W trzeciej rundzie Polka była górą w starciu z Darią Kasatkiną, a w kolejnych stoczyła wyczerpujące, wyrównane „tenisowe wojny” z Soraną Cirsteą, a także sensacyjnie dobrze spisującą się 36-letnią Kaią Kanepi. W dwóch ostatnich pojedynkach Polka rozpoczynała od porażki w pierwszym secie, ale potrafiła odwrócić wynik spotkania na swoją korzyść.
Iga Świątek kontra Danielle Collins
Iga Świątek (9. miejsce w rankingu WTA) o finał Australian Open zagrała z Danielle Collins (30. miejsce w rankingu WTA). Amerykanka dotarła do tej fazy turnieju, tracąc po secie w drugiej rundzie z Carą Tauson i kolejnej z Elise Mertens. Pozostałe pojedynki stoczyła z Aną Konjuh i Alize Cornet. Dotychczas Iga Świątek i Danielle Collins spotkały się tylko raz. Wówczas wygrała Polka, ale ten pojedynek nie jest miarodajny, ponieważ Amerykanka skreczowała przy stanie 6:2, 3:0 dla Igi Świątek.
Niemniej jednak to Polka, jeszcze przed wyjściem na Lod Raver Arena, była uznawana „na papierze” za faworytkę. Warto zaznaczyć, że dla Igi Świątek już sam awans do półfinału Australian Open był życiowym osiągnięciem. 20-letnia Polka jeszcze nigdy nie dotarła do tej fazy turnieju rozgrywanego w Melbourne.
Dominacja Collins i zryw Świątek
Kumulacja błędów z forhendu i bekhendu, a także słaba dyspozycja serwisowa sprawiła, że już w pierwszym gemie meczu Iga Świątek musiała bronić breakpointów, a przełamanie wkrótce stało się faktem – po kolejnym niedokładnym zagraniu Polki. Danielle Collins szybko podwyższyła prowadzenie, wygrywając gema przy własnym podaniu. Amerykanka na tym etapie gry wyglądała na pewną siebie i to ona dyktowała warunki. Starała się wywierać presję i przejmować inicjatywę w kolejnych wymianach. Ta strategia przynosiła skutki. Danielle Collins w zaledwie kilkanaście minut objęła prowadzenie 4:0, dwukrotnie przełamując Polkę.
W piątym gemie zdecydowanie lepiej zaczął funkcjonować serwis Igi Świątek. Polka nie tylko zanotowała asa na swoim koncie, ale dzięki precyzyjnemu podaniu już na początkowym etapie wymian spychała rywalkę do defensywy. Zaczęły się pojawiać drobne rysy na grze Danielle Collins, a forhendowy błąd w jej wykonaniu pozwolił Polce na zdobycie pierwszego gema.
Obie tenisistki popisywały się skutecznymi zagraniami, ale także zdarzały im się niewymuszone błędy. Kolejne pomyłki Amerykanki w połączeniu ze skutecznymi forhendami Igi Świątek sprawiły, że Polka po raz pierwszy w meczu przełamała rywalkę. Danielle Collins odwdzięczyła się tym samym zaledwie kilka minut później, a na tablicy widniał wynik 5:2. W kolejnym gemie Amerykanka miała trzy piłki setowe, ale „podała rękę” Idze Świątek, popełniając proste błędy. Polka wykorzystała okazję i goniła wynik. Ostatecznie Idze Świątek nie udało się odrobić start. Amerykanka triumfowała w pierwszym secie 6:4.
Powtórka scenariusza z pierwszego seta. Danielle Collins w finale Australian Open!
Drugi set rozpoczął się nie po myśli Igi Świątek. Amerykanka bezwzględnie wykorzystywała drugie podanie Polki, posyłając kąśliwe i punktujące returny. Na tym etapie gry Danielle Collins zanotowała na swoim koncie 16 winnerów, przy jedynie 7 Polki. Dopisywało jej też szczęście, bo nawet zagrane nieczysto piłki wchodziły w kort. Amerykanka przełamała Igę Świątek, a gema przy własnym podaniu wygrała do zera. Danielle Collins sukcesywnie podwyższała swoją przewagę, a Polka wydawała się chwilami bezradna.
Iga Świątek skarciła kilka razy coraz bardziej pewną siebie Amerykankę kątowymi uderzeniami, ale na niewiele się to zdało. Danielle Collins wyszła na prowadzenie 4:0. Tym samym powtórzył się scenariusz z pierwszego seta. Iga Świątek wciąż walczyła, a kilka silnych forhendów pozwoliło na wygranie pierwszego gema w drugiej partii. Amerykanka nie zwalniała tempa i wygrała dwa kolejne, czym zapewniła sobie awans do finału Australian Open. Danielle Collins wygrała z Polką 6:4, 6:1. O trofeum zagra z Ashleigh Barty, która rozgromiła Madison Keys (6:1, 6:3).
Czytaj też:
Iga Świątek awansuje w rankingu WTA. Polka może pobić swoje życiowe osiągnięcie