Szalony mecz w Białymstoku - Jagiellonia zremisowała z Koroną Kielce 4:4 w spotkaniu 36. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Wynik zaskakuje, ponieważ na przerwę gospodarze schodzili z... przewagą trzech goli - podaje Sport.pl.
Strzelanie na Podlasiu rozpoczął już w siódmej minucie Quintana, który wykorzystał rzut karny. Dwie minuty później na 2:0 podwyższył Gajos, po którego strzale futbolówka odbiła się od słupka i wpadła do bramki. W 41. minucie na 3:0 podwyższył Quintana. Hiszpan uderzył z dystansu i wydawało się, że już jest po meczu.
Nic bardziej mylnego - Korona rozpoczęła strzelanie już w drugiej minucie po zmianie stron. Do bramki głową po rzucie rożnym trafił Biejsiebiekow. Gospodarze utrzymywali jednak przewagę - w 58. minucie na 4:1 podwyższył Baran.
Białostoczanie pomimo przewagi trzech bramek na pół godziny przed końcem meczu nie zdołali jednak wygrać - goście zdołali trafić aż trzykrotnie w ciągu jedenastu minut. Kolejno w 60., 69. i 71. minucie trafiali Trytko, Korzym i ponownie Trytko. Skuteczną pogoń gościom ułatwił arbiter, który w 65. minucie wyrzucił z boiska Piątkowskiego.
Sport.pl
Nic bardziej mylnego - Korona rozpoczęła strzelanie już w drugiej minucie po zmianie stron. Do bramki głową po rzucie rożnym trafił Biejsiebiekow. Gospodarze utrzymywali jednak przewagę - w 58. minucie na 4:1 podwyższył Baran.
Białostoczanie pomimo przewagi trzech bramek na pół godziny przed końcem meczu nie zdołali jednak wygrać - goście zdołali trafić aż trzykrotnie w ciągu jedenastu minut. Kolejno w 60., 69. i 71. minucie trafiali Trytko, Korzym i ponownie Trytko. Skuteczną pogoń gościom ułatwił arbiter, który w 65. minucie wyrzucił z boiska Piątkowskiego.
Sport.pl