Sytuacja jest zarówno niepokojąca jak i groteskowa. Wydarzyła się bowiem tuż po spotkaniu wygranym 3:1 przez drużynę z Podkarpacia. Co więcej, zespół ten w całym sezonie radzi sobie przyzwoicie, aktualnie zajmuje 7. miejsce i jest o krok od zakwalifikowania się do baraży o I ligę. Co prawda przed sezonem zakładano walkę o czołowe lokaty gwarantujące bezpośredni awans, aczkolwiek sama promocja na wyższy poziom rozgrywkowy nadal jest w zasięgu. Nic jednak, nawet wyniki, nie mogą usprawiedliwiać takiego zachowania kiboli.
Nie podziękowali
Co zatem sprowokowało ich do ataku? Otóż napastnicy oburzyli się tak bardzo, ponieważ piłkarze… Po końcowym gwizdku nie przyszli pod trybunę, aby podziękować fanom za doping w pierwszym meczu, w którym mogli wrócić na stadion. Zdecydowała o tym cała drużyna niejako w pośredniej odpowiedzi na fakt, że tamtejsza widownia wcześniej używała sobie mocno na zespole, kiedy ten akurat notował serię słabszych wyników.
W efekcie do szatni Stali wpadła grupa kiboli, która postanowiła rozprawić się z „piłkarzykami pajacykami”, jak zaczęto przezywać graczy tej drużyny w social mediach. Doszło do przepychanek, w ruch poszły pięści, a wśród poszkodowanych znalazł się ponoć Daniel Myśliwiec, 35-letni trener tego zespołu.
Dialog Stali, oburzenie weterana
Na razie nie wiadomo czy awanturujący się kibole poniosą jakieś konsekwencje. W oświadczeniu wystosowanym przez Stal czytamy:
„Klub wyraża zdecydowany sprzeciw wobec agresji skierowanej w stronę piłkarzy oraz sztabu szkoleniowego pierwszej drużyny. Takie zachowania są nie do zaakceptowania i nie ma na nie miejsca w Stali Rzeszów (…) Prezes Rafał Kalisz prowadził w ostatnich tygodniach dialog z przedstawicielami kibiców Stali w celu wyjaśnienia podstaw i planów długofalowych klubu. W tych planach kibice Stali odgrywają bardzo istotną rolę. Wierzymy, że tylko poprzez dialog i współpracę możemy zbudować przyszłość klubu na miarę naszych ambicji (...)”
Dużo mocniej na temat zaistniałego problemu wypowiedział się Jarosław Fojut – weteran polskich oraz brytyjskich boisk, najbardziej doświadczony z zawodników Żurawi.
„Nie podziękowaliście kibicom – to jedyny argument, który usłyszeliśmy po tym przykrym incydencie. Staram się spoglądać na świat z empatią i zrozumieniem. Wiele widziałem w świecie piłki i trudno mnie już zaskoczyć. Lata współuczestniczenia w tej kulturze sprawiły, że spoglądam na wiele kwestii z tolerancją - nawet, jeśli nie wszystko akceptuję. Nie wszystko musi mi się podobać, ale jestem częścią świata, który jest piekielnie ważny dla wielu ludzi. To przywilej, ale i obowiązek według nich. Staram się więc zrozumieć ten szok i niedowierzanie, wynikające z tego, że zawodnicy zamiast osobiście (przechodząc pod trybuną i dając piątkę po wygranym meczu) podziękować, zrobili to na środku boiska - bijąc brawo i kierując się do szatni.
Czy to jednak usprawiedliwia grupę ludzi, którzy próbują wymierzać sprawiedliwość według własnych reguł? Niszcząc to, co udało się stworzyć wielu ludziom, którzy futbol traktują jako coś co powinno łączyć, a nie dzielić? Uwierzcie, że wnikliwie obserwuję stan polskiej piłki od wielu lat. Jestem częścią tego systemu i rozumiem wiele rzeczy, ale to nie znaczy, że akceptuję i podpisuję się pod tym. Ta i podobne sytuacje są efektem patologii naszego systemu”.
Jak Radwański
Pod wpisem Fojuta da się znaleźć komentarze, świadczące o tym, iż kibice w ogóle nie dostrzegają swej winy. Często używają powiedzenia „ten klub to my”, co niebawem może okazać się brutalnie bliskie prawdy.
W czerwcu tego roku wygasają umowy wielu zawodników, więc łatwo wyobrazić sobie, że po takich incydentach raczej nie będą skorzy do przedłużania kontraktów ze Stalą. Rok temu z podobnych przyczyn z Widzewa Łódź odszedł Adam Radwański, który dziś na święty spokój w barwach Termaliki Bruk-Bet Nieciecza na pewno nie narzeka. Nie będzie dziwiło na pewno, gdy za miesiąc z hakiem w podobny sposób zachowa się wielu obecnych graczy Żurawi.
Czytaj też:
Lewandowski o meczu z Augsburgiem. „Było 15 minut lekkiego zwątpienia”