Pogoń Szczecin, która w poprzedniej kolejce efektownie ograła Górnika Łęczna, była faworytem spotkania rozgrywanego w Płocku. Portowcy zgodnie z przewidywaniami od pierwszych minut przeważali, ale wraz z upływem czasu gra się wyrównała. Końcówka pierwszej połowy była jednak mocno szarpana, a sędzia w ciągu 45 minut pokazał aż pięć żółtych kartek.
Warchoł na 1:0
Dziać zaczęło się po zmianie stron. W 57. minucie piłkę niedokładnie wybijał Kamil Grosicki. Futbolówka ostatecznie trafiła pod nogi Piotra Tomasika, który centrował z lewej strony w pole karne. Tam najwyżej do dośrodkowania wyskoczył Damian Warchoł, który strzałem głową dał prowadzenie swojej drużynie.
Mimo korzystnego wyniku Nafciarze nie zamierzali dać zepchnąć się do defensywy, regularnie zapuszczając się na połowę Portowców. Ci z kolei w dalszym ciągu utrzymywali się częściej przy piłce, jednak nie miało to przełożenia na stuprocentowe okazje.
Solidna defensywa Wisły Płock
Dobra sytuację goście wypracowali w 74. minucie, kiedy to ruszyli z kontratakiem. Rafał Kurzawa odegrał do Jean Carlosa, ten wyłożył piłkę Michałowi Kucharczykowi, który jednak nieczysto trafił w futbolówkę i nie zdołał zagrozić bramce Krzysztofa Kamińskiego. Na tym jednak koniec popisów ofensywnych Portowców, którzy nie potrafili znaleźć sposobu na dobrze broniących się gospodarzy. Ci w kilku ostatnich minutach grali w osłabieniu, ponieważ drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę, obejrzał Jakub Rzeźniczak.
Wynik spotkania nie uległ zmianie do końcowego gwizdka sędziego, a Wisła po bramce Warchoła dość niespodziewanie wygrała 1:0. Po meczu z Pogonią Wiła Płock ma na koncie 13 punktów i zajmuje obecnie 10. miejsce w tabeli. Portowcy z kolei stracili szansę na zrównanie się punktami z liderującą Lechią i plasują się na czwartej lokacie.
Czytaj też:
Raków górą w hicie Ekstraklasy. Kolejna porażka Śląska