Legia Warszawa i Raków Częstochowa stworzyły świetne widowisko godne miana hitu Ekstraklasy. Spotkanie rozstrzygnęło się w kuriozalny sposób, bo za sprawą gola samobójczego.
Władysław Koczerhin błysnął w meczu Legia – Raków
Refleks Vladana Kovacevicia został sprawdzony po raz pierwszy mniej więcej w 10. minucie. Przetestować go postanowił Marc Gual, strzelając na bramkę gości z półobrotu. Golkiper spisał się jednak na medal i sparował futbolówkę na rzut rożny, z którego zagrożenia nie było. Po kwadransie natomiast z gola mogli cieszyć się goście. Mogli, ale tego nie zrobili, wszak po kornerze z bardzo bliskiej odległości pomylił się Bogdan Racovitan. Rumun trafił jedynie w poprzeczkę.
W 25. minucie Raków Częstochowa zupełnie zaskoczył gospodarzy. Wszystko zaczęło się na prawym skrzydle, gdzie piłkę dostał John Yeboah. Ofensywny pomocnik zakręcił swoim przeciwnikiem w dryblingu, a następnie dostrzegł nadbiegającego z głębi pola Władysława Koczerhina. Futbolówka powędrowała właśnie do niego. Ukrainiec nie namyślał się, uderzył zza „szesnastki” i pokonał Kacpra Tobiasza.
Paweł Wszołek bohaterem Legii Warszawa
Wojskowi robili wszystko, by szybko odpowiedzieć, aczkolwiek seryjnie marnowali kontry, a po uderzeniu Patryka Kuna poprzeczka uratowała Medaliki. Golkiper Legii Warszawa natomiast zatrzymał Bartosza Nowaka tuż przed przerwą, gdy pomocnik strzelał z bliska.
Gdy już wydawało się, że Legia Warszawa nie zdąży odrobić strat w pierwszej części spotkania, znakomitym dośrodkowaniem popisał się Yuri Ribeiro. Z prawej strony nabiegł Paweł Wszołek, którego nie zdołał upilnować Srdan Plavsić, który nawet nie wyskoczył do główki. Bramkarza drużyny gości był bezradny.
W drugiej części spotkania mecz stał się bardzo rwany i brakowało w nim płynności. Był to efekt między innymi kontuzji, której doznawali różni zawodnicy. Jeden z nich, a mianowicie Adnan Kovacević, nie dał rady kontynuować gry. Podobnie zmartwienie miał również John Yeboah po jednym z ofensywnych rajdów i również wkrótce opuścił boisko.
Rafał Augustyniak strzelił dla… Rakowa Częstochowa
W 70. minucie powinno zrobić się 2:1 dla Wojskowych po rzucie rożnym. Już sam Steve Kapuadi powinien uderzać, bo znalazł się w dogodnej sytuacji, lecz stoper jeszcze postanowił podać do kolegi. Piłka powędrowała więc do Rafała Augustyniaka, a jemu naprawdę niewiele zabrakło, by wpisać się na listę strzelców. Na jego nieszczęście Giannis Papanikolaou wybił piłkę z bramki. Mało tego, mniej więcej minutę później ten sam piłkarz Legii Warszawa uderzył w słupek.
Zamiast bohaterem, obrońca gospodarzy został antybohaterem, ponieważ w następnej akcji strzelił gola samobójczego. Przeciął bowiem dośrodkowanie Bartosza Nowaka z prawego, ale zrobił to tak niefortunnie, że piłka wpadła do bramki strzeżonej przez Kacpra Tobiasza. Jak się okazało, jednocześnie Rafał Augustyniak ustalił wynik potkania na 2:1 dla Rakowa Częstochowa.
twitterCzytaj też:
Zatrzymany piłkarz Legii Warszawa przerwał milczenie. Zwrócił się do MorawieckiegoCzytaj też:
Mocna odpowiedź Legii Warszawa na skandal w Holandii. Jest oficjalne oświadczenie