Tomasz Frankowski dla „Wprost”: Michał Probierz umie gasić pożary. Styl na pewno gorszy nie będzie

Tomasz Frankowski dla „Wprost”: Michał Probierz umie gasić pożary. Styl na pewno gorszy nie będzie

Michał Probierz
Michał Probierz Źródło:Newspix.pl / Piotr Kucza/Fotopyk
Michał Probierz został nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. O tę posadę walczył z Markiem Papszunem. Czy Cezary Kulesza podjął dobrą decyzję? Na ten i wiele innych tematów porozmawialiśmy z Tomaszem Frankowskim, czyli byłym piłkarzem i posłem do Parlamentu Europejskiego IX kadencji.

Po Fernando Santosie pozostało tylko wspomnienie. Od środy 20 września selekcjonerem reprezentacji Polski jest Michał Probierz, który bardzo dobrze zna się z Cezarym Kuleszą z czasów pracy w Jagiellonii Białystok. W związku z tym pojawiły się opinie, które sugerowały awans na to stanowisko, ze względu na stare czasy. Na konferencji prasowej od razu uciął te pogłoski. – Nie zgodzę się z opiniami, że kolesiostwo zadecydowało o tym, że zostałem selekcjonerem – zaznaczył.

– Uważam, że zasłużyłem na to latami pracy. W moją stronę często pojawia się zarzut, że nic nie osiągnąłem. Tylko przypomnę, że nigdy nie prowadziłem Legii ani Lecha, tylko drużyny ze środka tabeli, z którymi zdobywałem puchary i superpuchary – kontynuował.

Rozmowa z Tomaszem Frankowskim na temat zatrudnienia Michała Probierza

Norbert Amlicki „Wprost”: Przy okazji zwolnienia Fernando Santosa rozmawialiśmy o tym, że przy jego zatrudnianiu miał pan tylko i wyłącznie pozytywne odczucia. Jak jest teraz?

Tomasz Frankowski, były piłkarz, poseł do Parlamentu Europejskiego: Przede wszystkim trzeba przyznać, że okrutną pomyłką okazało się zatrudnienie Fernando Santosa. Chyba wszyscy w Polsce zdają sobie sprawę, że Portugalczyk przyjechał odcinać kupony, a nie popracować, bo nic mu nie wyszło.

Teraz trzeba gasić pożar i odbudować tę reprezentację. Zostały trzy mecze i liczy się tylko dziewięć punktów, które będą dobrze odebrane przy okazji tej zmiany na pozycji selekcjonera.

Czy to jest odpowiedni strażak do ugaszenia tego pożaru? Jak pan wspomina około 3-letnią współpracę?

Ja go wspominam bardzo dobrze. Jak z nim pracowałem w Jagiellonii, byliśmy o krok od tytułu mistrza Polski, a pamiętamy, jak wyglądał wówczas ten klub.

Odnosząc się do pożarów, to umiał je gasić. Mieliśmy też przypadek -10 pkt do odrabiania za aferę korupcyjną z przeszłości. Przede wszystkim to był sukces Probierza, że zareagował do pierwszego meczu i wpoił w nas żądzę zwycięstwa, przez co uratowaliśmy ten sezon.

Uważam też, że potrafi dogadać się z piłkarzami i jest przede wszystkim 15 lat starszy od tamtego okresu, więc też ma większe doświadczenie. Nie ma co ukrywać reprezentacja, to nie klub sportowy.

No właśnie, mówi się, że bycie trenerem, a selekcjonerem to zupełnie inna dyscyplina sportu. Jakie cechy przemawiają za tym, że Michał Probierz to dobra decyzja?

Bardzo dobrze zna rynek piłkarski w Polsce, czyli to, czego zabrakło Santosowi. Ma przygotowaną kadrę z nazwiskami, które trzeba wydobyć, lub trzeba popracować nad sferą mentalną, a on to potrafi. No i ma w miarę łatwą grupę (śmiech). Nie ma co ukrywać, sami stworzyliśmy sobie te problemy, dając pożywienie Albańczykom, czy Czechom.

Czy Michał Probierz będzie w stanie „okiełznać” ego gwiazd reprezentacji Polski? Chodzi mi tu o zbudowanie autorytetu selekcjonera, bo wydaje mi się, że Jerzy Brzęczek takowego nie miał, patrząc na relacje z Robertem Lewandowskim.

Jestem przekonany, że Michał Probierz nie pozwoli wejść sobie na głowę. Natomiast nie wiem, czy prawdą jest, że Robert Lewandowski jest trudnym do prowadzenia zawodnikiem dla polskich selekcjonerów.

W 2012 roku w jednym z wywiadów powiedział pan: Michał Probierz nie był naszym przyjacielem. Traktował nas jak pracowników. On był szefem i od nas wymagał. Nie próbował się z nami „zakumplować”. Czy ktoś taki jest potrzebny w szatni reprezentacji Polski? Mając na względzie plotki o kiepskiej atmosferze w kadrze?

Jeżeli coś takiego powiedziałem 10 lat temu, to raczej w stosunku do swojej osoby, bo prawie jesteśmy równolatkami. Traktowałem go jak szefa i nie wyobrażam sobie, że inaczej mogliby podchodzić do niego piłkarze, którzy mieli okazję z nim pracować, bądź też nie.

Faworytem opinii publicznej był Marek Papszun, nie uważa pan, że to spowoduje dodatkową presję na Michale Probierzu, a co za tym idzie na reprezentacji Polski, która stoi pod ścianą w eliminacjach?

Myślę, że nie. Temat Marka Papszuna został zamknięty dziś na konferencji prasowej i wiemy, kto jest selekcjonerem. Oczywiście, jak nie będzie szło, to zawsze będzie można znowu wytoczyć działo na zasadzie: „Papszun byłby lepszy”. Ale moim zdaniem, to nie będzie jakaś presja ciążąca na Probierzu. Ma pracę do wykonania i tyle.

Swego czasu, był chyba 2009 rok, kiedy Michał Probierz dokonał wielkiego wietrzenia szatni Jagiellonii. Możemy się tego samego spodziewać w reprezentacji?

Na ten moment nie spodziewam się wietrzenia szatni. Natomiast trzon, który da mu sukces, czyli trzy zwycięstwa pozostanie na przyszłe eliminacje, o ile będzie kontynuowana współpraca. Pewnie jakieś retusze są niezbędne, ale jak wielkie, to już w głowie Michała.

Jak pan skomentuje doniesienia Piotra Koźmińskiego z WP SportoweFakty, który w swoim artykule napisał, że „PZPN bał się Papszuna”, bo uchodzi za człowieka o mocnym charakterze.

Wiem, że były prowadzone rozmowy. Być może warunki finansowe tutaj decydowały, nie mam pojęcia. Natomiast nie sądzę, żeby praca z Papszunem, jak i Probierzem byłaby jakimkolwiek problemem dla PZPN-u, a przynajmniej nie wyobrażam sobie, żeby mogła być.

Co trzeba zrobić, by to nie były kolejne „zmarnowane miesiące” w reprezentacji Polski, jak pan to powiedział w przypadku Fernando Santosa.

Myślę, że Michał Probierz już jako trener U-21 ma pogląd na naszą polską reprezentację seniorów i młodzieżówki. Potrzebna jest przede wszystkim reakcja na boisku tych najbardziej znanych piłkarzy i październikowe zwycięstwa z Wyspami Owczymi i Mołdawią.

A styl?

Tydzień temu widzieliśmy jaki był styl – żaden, więc myślę, że gorszy nie będzie. Tylko i wyłącznie sześć pkt da oddech naszej drużynie.

Pojawiły się plotki, że miałby pan być trenerem napastników w reprezentacji Polski. To prawda?

Totalne plotki. Nie zapominajmy, że pełnię funkcje posła do Parlamentu Europejskiego, a moja kadencja upływa w czerwcu przyszłego roku, więc nie wyobrażam sobie, żebym miał strój, czy garnitur w Brukseli zamienić na dres, choć wiem jakim zaszczytem jest prowadzenie reprezentacji, bo byłem już raz w tym dresie ubrany. Z chęcią usiądę na fotelu, czy kanapie i będę oglądał grę podopiecznych Probierza. Mam nadzieję, że ręce będą same składały się do oklasków.

Abstrahując od pana obecnych obowiązków, gdyby pan otrzymał telefon od Michała Probierza, który powiedziałby do pana „potrzebuje Cię”. Zdecydowałby się pan dołączyć do sztabu szkoleniowego?

Być może od lipca, ale na pewno nie teraz.

Czytaj też:
Michał Probierz wykonał pierwsze zadanie. Swoim zachowaniem dał do myślenia
Czytaj też:
Cezary Kulesza bierze pełną odpowiedzialność. Wiemy, dlaczego wybrał Michała Probierza