Nie tak dawno temu Legia Warszawa pożegnała się z Maikiem Nawrockim, utalentowanym środkowym obrońcą. Zawodnik bardzo dobrze się spisywał w barwach Wojskowych, co nie przeszło uwadze skautom z zagranicznych lig. Ostatecznie 22-latek zdecydował się kontynuować swoją karierę w Celticu Glasgow, a kasę stołecznego klubu zasiliło kwota około 5 mln euro.
Transfer Maika Nawrockiego. Szkocki dziennikarz obawia się o jednej rzeczy
Na temat tego transferu na łamach WP SportowychFaktów wypowiedział się szkocki dziennikarz Ben Banks, który wyznał, że przyjście Nawrockiego do Celticu jest postrzegane w jego kraju pozytywnie. – To sensowny ruch Celticu. Potrzebowali ludzi na środek obrony, kiedy ich kluczowy obrońca Cameron Carter-Vickers wraca po kontuzji – ocenił.
Dziennikarz „Daily Record” obawia się, że kwota, jaką Celtic zapłacił za Nawrockiego może powodować ogromną presję. – Niektórzy mogli zobaczyć jego cenę i automatycznie będą oczekiwać od niego wielkich rzeczy – stwierdził i dodał, że klub wydał sporą sumę, więc działacze wierzą, że Polak będzie ważną częścią zespołu.
Ben Banks: To Polak wniesie do drużyny
Banks nie sądzi, że Nawrocki nie będzie miał łatwo i nie wskoczy z miejsca do pierwszej jedenastki, bo niemal zagwarantowane miejsce w składzie ma Carter-Vickers, a tworzący z nim pary Carl Statfelt jest bardzo solidny. – Ale wkrótce Celtic będzie grał co trzy dni i będzie potrzebna rotacja. Z moich obserwacji wynika, że Polak wniesie do drużyny fizyczność i wyprowadzenie piłki z defensywy – zakończył.
Przenosiny do zespołu 53-krotnych mistrzów Szkocji skomentował również sam zainteresowany. – To dla mnie świetne, że mogłem dołączyć do Celticu. To bardzo popularny klub na całym świecie, a do tego dobrze znany w Polsce, gdzie również posiada wielu kibiców. Wiem, do jak ważnego miejsca trafiłem, jak wspaniali są kibice i aż nie mogę się doczekać, kiedy dla nich zagram i doświadczę ich wsparcia – stwierdził Maik Nawrocki.
Czytaj też:
Carlitos odchodzi z Legii Warszawa. Wielki zawódCzytaj też:
Wpadka Legii Warszawa w Kazachstanie. Kompromitacja była blisko