Od początku 2022 roku trener Stefano Lavarini jest selekcjonerem siatkarskiej reprezentacji Polski kobiet. Włoch po obiecującym występie na MŚ 2022, gdzie Polki znalazły się w gronie ośmiu najlepszych drużyn globu, poszedł za ciosem. Biało-Czerwone przegrały wówczas z Serbkami (2:3), późniejszymi mistrzyniami świata. Ale niezależnie od tamtego wyniku, reprezentacja Polski poszła własną drogą.
Zwycięstwo w fazie interkontynentalnej Ligi Narodów, a następnie brązowe krążki VNL, tylko utwierdziły obserwatorów w przekonaniu, że Polki mogą osiągać duże wyniki. Wybraliśmy pięć argumentów „za” przekonaniem, że Biało-Czerwone podczas ME 2023 dotrą do turniejowego podium. W sferze marzeń dopisując, póki co ołówkiem, że przy dobrym układzie gwiazd na niebie (czyt. nad siatką), może skończyć się grą o złoto.
1. Filozofia reprezentacji Polski wg Stefano Lavariniego
Wydaje się być oczywiste, ale po kilku niepotrzebnych latach stagnacji, w reprezentacji siatkarek ruszyło na dobre. Okazało się, że podobnie jak męska kadra, żeńska również może osiągać wyniki, które pozwalają zbierać coraz więcej argumentów za walką z najlepszymi. Duża w tym zasługa trenera Lavariniego, który pozwolił uwierzyć naszym kadrowiczkom, że nie ma rzeczy niemożliwych.
– Nie martwię się mistrzostwami, traktuje je jako wyzwanie. W sumie to trudno w kontekście siatkówki mówić o obawach. Te można mieć w zwykłym życiu. Do wszystkiego w siatkówce pochodzę jak do wyzwania. Obecnie jest nim jak najlepsze przygotowanie zespołu na początek zmagań w Belgii. Nad wyjściowym składem jeszcze nie myślę. Na to przyjdzie czas w następnym tygodniu – mówił dla „Wprost” po sparingowych meczach z Turczynkami włoski selekcjoner Biało-Czerwonych.
Wyzwanie, krok po kroku, ale cały czas w dobrą stronę. To wydaje się być kierunek, który daje dodatkową motywację. Do osiągania coraz lepszych wyników, kwitowanych tak jak w przypadku VNL 2023, miejscami na podium. A z Turczynkami zagraliśmy, jak w starciu dwóch klasowych drużyn, świadomych swoich argumentów. Polki kolejny raz pokazały, że bez respektu stawiają czoła faworytkom.
2. Agnieszka Korneluk, czyli „powrót” w wielkim stylu
W połowie maja b.r. na łamach „Wprost” przepytywaliśmy jedną z najbardziej doświadczonych siatkarek w kadrze Lavariniego, czego można się spodziewać po sezonie 2023. Teraz już wiadomo, że Agnieszka Korneluk – bo o niej mowa – dobrze wiedziała, co mówi. Z przekonaniem wierząc w pracę, jaką kadrowiczki wykonały i wykonują. Pamiętając, że nadal to pokora powinna być jedną z istotnych cech drużyny.
– Musimy się skupiać nad tym, co jest tu i teraz. Każdy dzień trzeba odpowiednio wykorzystać, żeby potem nie mieć sobie nic do zarzucenia. Takie jest moje podejście. Igrzyska i udział w tej najważniejszej dla każdego sportowca imprezie znajdują się na mojej liście marzeń praktycznie od zawsze. Kiedyś wydawało się to nieosiągalne dla naszej drużyny. Teraz ta droga nadal jest trudna, ale już bardziej realna. Sama perspektywa celu, który można osiągnąć, jest największą motywacją w kontekście całego sezonu i walki o bilety na igrzyska – mówiła Korneluk.
Sama siatkarka podczas VNL 2023 stała się prawdziwym postrachem rywalek. Jej popisy w bloku, ale także skuteczna gra w ataku – pozwoliły m.in. poukładać grę rozgrywającej Katarzynie Wenerskiej, ale też uwierzyć samej Korneluk, jak wiele potrafi. I to również w starciu z gigantkami reprezentacyjnej siatkówki.
3. Na kłopoty Magdalena Stysiak
Odmieniana przez wszystkie przypadki liderka ofensywny Biało-Czerwonych. Trudno uwierzyć, że w grudniu 2023 roku skończy dopiero 23 lata. Stysiak podobnie jak Korneluk wśród blokujących, zdominowała rankingi Ligi Narodów, tylko pod względem zdobytych punktów. Cenne jest jednak to, że atakująca nie tylko utrzymuje świetny poziom w ofensywie, ale sporo dokłada także m.in. w działaniach defensywnych drużyny.
– Wydaje mi się, że w końcu dorosłyśmy do sukcesów. Zebrałyśmy wiele doświadczenia przez ostatnie lata. Mamy już inną mentalność niż kiedyś. Widać to było przy piłkach meczowych dla Amerykanek podczas tie-breaka o brąz. Nie wstrzymałyśmy ręki, nie przestraszyłyśmy się tego, że jesteśmy w kulminacyjnym momencie tak ważnego spotkania. Medal jest lekcją na przyszłość, że jesteśmy w stanie wygrywać jeszcze więcej – przyznała Stysiak dla „Wprost” w rozmowie z Michałem Winiarczykiem.
Mając liderkę, której można zawierzyć najtrudniejsze piłki – tak jak przed laty m.in. Małgorzacie Glince-Mogentale czy Katarzynie Skowrońskiej – polska drużyna może bić się z najlepszymi. Choć nie będzie to nic odkrywczego, Stysiak tak samo jest potrzebna koleżankom z drużyny, jak koleżanki naszej atakującej. Działając niczym jeden organizm.
4. Istotny powrót do kadry Joanny Wołosz
Krok po kroku w/w Katarzyna Wenerska wyrobiła sobie w reprezentacji pewne miejsce, jako jedna z dwóch za „kierownicą” drużyny. Rozgrywająca na całej długości VNL 2023 pozwoliła, jakkolwiek to zabrzmi, zapomnieć na chwilę o Joannie Wołosz. Choć doświadczona siatkarka to sportowa klasa sama w sobie, Wenerska utrzymała ciężar odpowiedzialności i wypełniła zadania, jakie powierzył jej Lavarini.
– To są dwie różne rozgrywające. Wołosz jest wirtuozką, tą, która potrafi sama wykreować to, jak zagra reprezentacja. Wynika to z racji większego doświadczenia gry o wysokie cele, w lepszej lidze. Oczywiście nie ujmuję tu Wenerskiej. Ona jest inną rozgrywającą. Spokojną, realizującą założenia przedmeczowe określone przez trenera. Do tego jest też bardzo dokładna i jest spokojniejsza – tak opisywała dla „Wprost” reprezentacyjne rozgrywające, była świetna reprezentantka, Dorota Świeniewicz.
Po powrocie Wołosz polska kadra ponownie będzie zagadką. Głównie dla rywalek, które mogą oglądać to, jak grały Polki podczas VNL, ale wówczas kierowała Wenerska. Wołosz wróciła na trójmecz sparingowy z Turcją. Widać było, że do pełnego zrozumienia z niektórymi koleżankami potrzeba jeszcze trochę czasu. Ale Wołosz to doświadczenie, które wsparte wejściem Wenerskiej (m.in. solidne podwoje zmiany do spółki z Moniką Gałkowską), mogą dać bardzo dobre efekty dla Biało-Czerwonych.
Czytaj też:
Daniele Santarelli dla „Wprost”: Nie jestem Midasem siatkówki. Musiałem zapracować na swoje szanse
5. Głód kolejnego medalu – tym razem po 14 latach przerwy
Licznik odnośnie braku medali dla polskich siatkarek bił od lat. W przypadku brązu VNL Polki wymazały dziurę medalową trwającą od 55 lat. Właśnie wtedy po raz ostatni była okazja widzieć polski zespół na podium imprezy o światowym zasięgu. To były igrzyska olimpijskie w… 1968 roku. Wtedy też Polki sięgnęły po trzecie miejsce.
W przypadku ME 2023 pojawia się kolejna sposobność, tym razem wymazania narastającego od 14 lat wyniku. Bo właśnie w 2009 roku Polki ostatni raz stanęły na podium walki o miano najlepszej drużyny Starego Kontynentu.
A dodatkowo pamiętajmy, że cały czas jest jeszcze coś do zrobienia. Oddajmy głos raz jeszcze Świeniewicz.
– Jesteśmy świadomi, że nadal potrzebne są nam punkty rankingowe. Od początku do końca w każdej imprezie musimy wygrywać. I to też jest cenne. Bardzo podobało mi się, że nasze reprezentantki nie wybiegają mocno w przyszłość. Dzień po dniu dokładając kolejne pozytywne wyniki do ostatecznego sukcesu – przyznała MVP ze złotych ME 2005.
Dołożenie kolejnego medalu, zdobycie punktów rankingowych i… dalsza walka o marzenia. A te będzie można spełniać w przyszłym roku, czego naszej drużynie życzymy. Równie mocno jak biletów wstępu na IO 2024, o które Polki powalczą już we wrześniu w Łodzi. Oby w pełni optymizmu po świeżych wydarzeniach z ME.
Czytaj też:
Kapitanka kadry Polski siatkarek z rozczulającym wpisem. Kibice są zachwyceni!Czytaj też:
Stefano Lavarini odsłonił karty. Znamy skład Polek na mistrzostwa Europy