Przesadą byłoby napisanie, że Hubert Hurkacz doszedł do finału ATP Montreal w ramach drogi krzyżowej, aczkolwiek trzeba przyznać, iż w żadnej z rund nie miał łatwego życia. Świadczą o tym wyniki: za każdym razem Polak wygrywał 2:1, a mierzył się kolejno z Emilem Ruusuvuorim, Albertem Ramosem-Vinolasem, Nickiem Kyrgiosem oraz Casprem Ruudem. W finale los zetknął go z Pablo Carreno-Bustą, który – biorąc pod uwagę swój styl gry – również jawił się jako bardzo trudny przeciwnik.
ATP Montreal. Hubert Hurkacz sprytniejszy niż Pablo Carreno-Busta
Można rzec, że niemal tradycyjnie wrocławianin mocno wszedł w mecz dzięki trudnym do odebrania serwisom. W ten sposób wygrał pierwszy gem. Następnie Hiszpan wyrównał wynik starcia i niejako narzucił jego rytm, nie dając rywalowi odskoczyć. Dopiero kiedy Polak przełamał rywala w szóstym gemie, udało mu się uzyskać większe prowadzenie.
W grze Biało-Czerwonego mogły podobać się dwie rzeczy – jego zwinność i spryt, dzięki którym wychodził z opresji nawet w beznadziejnych sytuacjach. Tak, jak na przykład wówczas, gdy w siódmym gemie, gdy zdobył punkt poprzez instynktowną reakcję tuż pod siatką. Dodając do tego świetną zagrywkę, Carreno-Busta musiał pogodzić się z porażką w pierwszym secie 3:6.
Pablo Carreno-Busta zdominował Huberta Hurkacza w drugim secie
Mimo że w pierwszej części spotkania forhend nie zawodził Hurkacza, zupełnie zmieniło się to na początku kolejnej partii. Wrocławianin niebezpiecznie często wyrzucał piłkę w aut, przez co szybko zrobiło się 3:0 dla Hiszpana. Nie dało się nie zauważyć, że nagle zaczął znacznie lepiej odczytywać zamiary naszego rodaka, zwłaszcza przy serwisie.
Wydawało się, że po czwartym gemie Hurkacz odzyska wiatr w żagle, ale nic takiego się nie stało, Zamiast tego jego rywal jeszcze się rozkręcił i zbierał brawa po spektakularnych akcjach. Tak było na przykład wtedy, gdy nie dał szans Polakowi uderzeniem spod siatki, które wykonał w pełnym biegu. Drugi set zakończył się identycznym wynikiem jak pierwszy, tyle że tym razem na korzyść Hiszpana.
Wielkie emocje w trzecim secie finału ATP Montreal
Była szansa, aby w trzeciej części finałowej potyczki wrocławianin uzyskał dwugemowe prowadzenie, ale… O ile w pierwszym był niemal bezbłędny, o tyle w drugim poległ po długiej, kluczowej w całym rozrachunku wymianie. Za chwilę posłał piłkę w aut, trafił w siatkę i mieliśmy remis. Co gorsza, kilka minut później Hurkacz został przełamany. Po n-tym niecelnym returnie Polaka Carreno-Busta wyszedł na prowadzenie 3:1.
Doskonałą dyspozycję Hiszpana podkreśliła akcja na początku szóstego gema. Już wydawało się, że straci on punkt po efektownym lobie Biało-Czerwonego, ale jakimś cudem zgarnął piłkę niemal zza kortu, a następnie przechylił szalę na swoją korzyść. W efekcie rywal naszego rodaka utrzymał przewagę (4:2). Hurkacz gonił go jak mógł, szczególnie w gemach serwisowych – dwa razy zamknął takowe mniej więcej w minutę.
W inny sposób wrocławianin niestety nie był w stanie zagrozić Carreno-Buscie, zwłaszcza że psuł znakomitą większość returnów. Ostatecznie więc Hiszpan wygrał trzeci set 6:3 i cały finały ATP Montreal 2:1.