– Było zamieszanie z Superpucharem, ale mamy zapewnienie, że z Portugalią zagramy w Warszawie – mówi w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim" trener reprezentacji Polski Franciszek Smuda. Rozegranie meczu w Warszawie miałoby o tyle symboliczne znaczenie, że przypadnie on akurat na 100 dni przed Euro 2012.
Mniej niż o kondycję obiektów sportowych, selekcjoner reprezentacji obawia się o kondycję samej reprezentacji. – W końcu wybudowano u nas ładne stadiony, gorzej jest z piłkarzami. Nie mamy ich za wielu. Dobrych obrońców to trzeba ze świecą szukać i jeszcze chuchać i dmuchać na nich, żeby nie odnieśli kontuzji. Dlatego właśnie ligowe kluby sięgają po tylu obcokrajowców – tłumaczy Smuda. Jednocześnie trener zapewnia, że wybierając skład na Euro, powoła tylko najlepszych piłkarzy. – Po to robiliśmy taką długą selekcję, żeby nie było mowy o pomyłce – zapewnia selekcjoner. Dodaje jednak, że sytuacja przed Mistrzostwami i tak nie wygląda najlepiej. – Mamy jeden zespół i kilku rezerwowych. To wszystko – ocenia Smuda.
Smuda z dużym dystansem podchodzi do założenia, że polskiej reprezentacji uda się wyjść z grupy. – Faworytem na pewno jest Rosja. Mają znakomitych zawodników. Nie bez szans będzie też Grecja. Czesi w ostatniej chwili wskoczyli do mistrzowskiego wagonu i też mogą w nim namieszać – szacuje selekcjoner. – My nie mamy w zespole wielkich gwiazd. Możemy osiągnąć coś tylko jako zespół. Gramy u siebie, mamy własnych kibiców, więc jestem dobrej myśli. Zresztą muszę być, bo inaczej ta cała zabawa nie miałaby sensu – podsumowuje.
"Dziennik Zachodni", is
Smuda z dużym dystansem podchodzi do założenia, że polskiej reprezentacji uda się wyjść z grupy. – Faworytem na pewno jest Rosja. Mają znakomitych zawodników. Nie bez szans będzie też Grecja. Czesi w ostatniej chwili wskoczyli do mistrzowskiego wagonu i też mogą w nim namieszać – szacuje selekcjoner. – My nie mamy w zespole wielkich gwiazd. Możemy osiągnąć coś tylko jako zespół. Gramy u siebie, mamy własnych kibiców, więc jestem dobrej myśli. Zresztą muszę być, bo inaczej ta cała zabawa nie miałaby sensu – podsumowuje.
"Dziennik Zachodni", is