Na ten moment czekało wielu kibiców polskiej piłki nożnej. Dokładnie 14 czerwca opublikowano oficjalny terminarz sezonu 2023/24 w Ekstraklasie. Wiadomo, że rozpocznie się on w weekend 22-23 lipca. Tym samym poznaliśmy pary, w których rywalizować przyjdzie mistrzom Polski, pucharowiczom czy też beniaminkom na starcie nadchodzących rozgrywek.
Poznaliśmy terminarz Ekstraklasy na sezon 2023/24
Warto jednak pamiętać, że wspomniany terminarz na razie nie obejmuje dokładnych dat i godzin rozpoczęcia poszczególnych spotkań. Na razie znamy jedynie rozpiskę dotyczącą tego, kto zagra z kim w następujących po sobie kolejkach.
Jak się okazuje, pierwsze ekstraklasowe tygodnie powinny być stosunkowo łatwe dla Rakowa Częstochowa, czyli obecnego mistrza Polski. Lech Poznań czy Legia Warszawa też nie powinny narzekać. Prawdziwy chrzest bojowy przejdzie natomiast ŁKS Łódź, a i Ruch Chorzów nie będzie miał łatwo.
Terminarz Ekstraklasy na pierwsze trzy kolejki sezonu 2023/24
1. kolejka – 21-24 lipca
- Górnik Zabrze vs. Radomiak
- Zagłębie Lubin – Ruch Chorzów
- Korona Kielce – Śląsk Wrocław
- Legia Warszawa – ŁKS Łódź
- Piast Gliwice – Lech Poznań
- Raków Częstochowa – Jagiellonia Białystok
- Stal Mielec – Cracovia
- Warta Poznań – Pogoń Szczecin
- Widzew Łódź – Puszcza Niepołomice
2. kolejka – 28-31 lipca
- Cracovia – Legia Warszawa
- Jagiellonia Białystok – Puszcza Niepołomice
- Korona Kielce – Raków Częstochowa
- Lech Poznań – Radomiak
- Pogoń Szczecin – Widzew Łódź
- Ruch Chorzów – ŁKS Łódź
- Stal Mielec – Piast Gliwice
- Warta Poznań – Górnik Zabrze
- Śląsk Wrocław – Zagłębie Lubin
3. kolejka – 4-7 sierpnia
- Górnik Zabrze – Piast Gliwice
- Jagiellonia Białystok – Widzew Łódź
- Zagłębie Lubin – Lech Poznań
- Legia Warszawa – Ruch Chorzów
- Puszcza Niepołomice – Stal Mielec
- Radomiak – Cracovia
- Raków Częstochowa – Warta Poznań
- ŁKS Łódź – Korona Kielce
- Śląsk Wrocław – Pogoń Szczecin
Czytaj też:
Lechia Gdańsk przedstawiła nowego trenera. To on ma przywrócić klub na właściwe toryCzytaj też:
Mocne słowa Adama Nawałki o selekcji Fernando Santosa. To duży błąd Portugalczyka?