Wojciech Szczęsny w reprezentacji Polski. Od klątwy Euro do zatrzymania Messiego

Wojciech Szczęsny w reprezentacji Polski. Od klątwy Euro do zatrzymania Messiego

Wojciech Szczęsny
Wojciech Szczęsny Źródło: Newspix.pl / Lukasz Grochala / Cyfrasport
Historia Wojciecha Szczęsnego w reprezentacji Polski była pełna wzlotów i upadków. Wybraliśmy pięć punktów, wokół których można obudować te bramkarskie dzieje.

Wojciech Szczęsny to postać, która z pewnością była jedną z najbardziej rozpoznawalnych w ostatnich kilkunastu latach, jeśli myślało się o piłkarskiej reprezentacji Polski. Choć trudno pominąć osiągnięcia polskiego bramkarza w klubowym wydaniu, to właśnie drużyna narodowa i jej występy na wielkich turniejach, wzbudzają największe emocje. A Szczęsny na 84 rozegrane oficjalne mecze w reprezentacji, zaliczył łącznie aż sześć imprez mistrzowskich – dwa mundiale oraz cztery rangi mistrzostw Europy.

Wybraliśmy pięć historii, z których w szczególności zostanie zapamiętany były bramkarz m.in. Juventusu, Romy czy Arsenalu – jako broniący bramki reprezentacji.

1. Klątwa Euro, czyli przeciętne turnieje dla Wojciecha Szczęsnego

Szczęsny swój debiut w reprezentacji Polski zaliczył u nieodżałowanego Franciszka Smudy. Selekcjoner postawił na niego w 2009 roku, a swój debiut bramkarz grający wówczas w Arsenalu zanotował w towarzyskim meczu z Kanadą. Polacy wygrali 18 listopada w Bydgoszczy 1:0 (autorem gola Maciej Rybus), a Szczęsny wszedł do „klatki” od początku drugiej części gry, zastępując Tomasza Kuszczaka.

Co ciekawe, w tamtej drużynie na szpicy grał Robert Lewandowski, choć z numerem 8 na plecach. Z dzisiejszej perspektywy marki RL9, aż trudne do uwierzenia. Z tym samym numerem „Lewy” występował jednak również w Lechu Poznań, także u… trenera Smudy.

Dodajmy, że Szczęsny w momencie debiutu miał 19 lat.

Młody chłopak z Warszawy dosyć szybko pozwolił zapomnieć o Arturze Borucu. Przez następne lata numerem 1 w bramce reprezentacji był zresztą któryś z zawodników… Arsenalu. W Londynie był bowiem zarówno Szczęsny, jak i Łukasz Fabiański. Obaj do angielskiej stolicy wyjechali z Legii Warszawa, ba, obaj urodzili się tego samego dnia w kalendarzu, bo 18 kwietnia – tylko Szczęsny pięć lat później (rocznikowo 1985 do 1990).

twitter

Szczęsny swój pierwszy wielki turniej w reprezentacji, Euro 2012 w Polsce i Ukrainie, zakończył jednak błyskawicznie, bo na pierwszym meczu. Czerwona kartka w meczu z Grecją (1:1) zamknęła dla niego turniej, a otworzyła szansę przed Przemysławem Tytoniem. Czemu nie Fabiańskim? Ten nabawił się kontuzji na ostatniej prostej przed turniejem, podczas treningu reprezentacji.

Mistrzostwa Europy, delikatnie pisząc, nie były ulubioną imprezą dla Szczęsnego. Cztery lata później – o czym być może nie wszyscy pamiętają – Adam Nawałka również postawił na „Szczenę”, sadzając na ławce rezerwowych dostępnego Fabiańskiego. Pech chciał, że Szczęsny znów na pierwszym meczu zakończył turniej. W spotkaniu z Irlandią Północną bramkarz doznał kontuzji silnego stłuczenia mięśnia czworogłowego uda, a „Fabian” wykorzystał swój czas, docierając aż do ćwierćfinału ME 2016.

Kolejne Euro, z nazwy 2020, choć przesunięte o rok ze względu na pandemię COVID-19, to ponowny falstart Szczęsnego. Polacy przegrali niespodziewanie ze Słowacją 1:2, a na otwarcie bramkarz zanotował… gola samobójczego. Ten wynik w ostatecznym rozrachunku okazał się kluczowy w kwestii awansu z grupy do dalszych gier. Nic nie dał nawet remis (1:1) z Hiszpanami, w którym Szczęsny z pewnością pomógł kolegom w wyszarpaniu dobrego rezultatu.

Ostatnie Euro to impreza z 2024 roku w Niemczech. Na którą, paradoksalnie, Polacy pojechali w głównej mierze dzięki dobrze wykonywanym rzutom karnym oraz skutecznej interwencji Szczęsnego przy jednym ze strzałów Walijczyka.

Polacy w samym turnieju raz jeszcze nie wyszli z grupy do dalszych gier, choć sam Szczęsny zaliczył mecz bardzo dobry – z Holandią (1:2) – oraz ostatni w karierze, przeciętny, z Austrią (1:3).

– W moich planach było zakończenie gry w piłkę w przyszłym roku. W tej chwili nie wiem, jak to będzie wyglądać. To jest trochę poza moją kontrolą. Rozumiem, że ktoś mnie przekonuje do zmiany decyzji, chcąc, żebym dłużej grał w piłkę. Ja nie jestem w stanie zadeklarować, że kończę. Bo taką decyzję podejmuje się raz, a trzeba ją dobrze przemyśleć. Ja tu teraz nic nie obiecuję – mówił przed kamerą TVP Sport Szczęsny, przed meczem Polska – Francja (1:1), na zamknięcie Euro 2024.

Ostatecznie świetnie zastąpił go Łukasz Skorupski. Szczęsny za to najpierw rozstał się z Juventusem – czego przede wszystkim chciał nowy trener Thiago Motta – a następnie podjął decyzję, całkowicie zamykając swoją karierę.

2. Patent na Niemców, czyli lepszy od Tomaszewskiego czy Młynarczyka

W swoim reprezentacyjnym CV Szczęsny może napisać dwie wygrane, które w polskim rozumieniu sportu, zawsze mają istotne znaczenie. Mowa o meczach Polska – Niemcy. Nawet drużyny, które sięgały po medale na mundialach, Kazimierza Górskiego czy Antoniego Piechniczka, nie mogły się pochwalić triumfem nad zachodnim sąsiadami. Tej sztuki dokonała dopiero drużyna selekcjonera Nawałki, w eliminacjach do Euro 2016.

To był 11 października 2014 roku, choć tak naprawdę Szczęsny Niemców mógł wraz z kolegami z reprezentacji ograć dużo wcześniej, o jakieś trzy lata. We wrześniu 2011 roku Polacy zagrali towarzysko z Niemcami w Gdańsku. Gol Jakuba Błaszczykowskiego z rzutu karnego w 89 minucie wydawał się zamykać mecz na 2:1 dla Polaków. Niefortunna interwencja Jakuba Wawrzyniaka kilkadziesiąt sekund później sprawiła jednak, że napastnik gości Cacau, pokonując Szczęsnego, wyrównał na 2:2.

Jak już jednak wspominaliśmy, zespół trenera Smudy i kampania w drodze do Euro i na samym turnieju, nie była zbyt udana…

Inaczej było za czasów drużyny Nawałki, choć trzeba sobie jasno powiedzieć, że gdyby nie kapitalne interwencje Szczęsnego, o wygranej z Niemcami można by pomarzyć. Mieszanina zamurowanej bramki oraz skuteczności w ofensywie zakończyła się historycznym 2:0 dla Polaków, pierwszym triumfem w dziejach meczów polsko-niemieckich.

twitter

Drugi sukces to historia całkiem niedawna, właściwie jedna z nielicznych pozytywnych, za czasów panowania trenera Fernando Santosa. Pożegnalny mecz Polska – Niemcy dla kapitana Błaszczykowskiego, ponownie na PGE Narodowym w Warszawie. I zwycięstwo, tym razem skromniejsze, bo 1:0. Między słupkami stał Szczęsny, który musiał interweniować dziesięciokrotnie. Ale nie dał się pokonać. Cóż, dwoma wygranymi nad Niemcami nie mogą się w reprezentacji Polski pochwalić nawet takie legendy, jak Jan Tomaszewski czy Józef Młynarczyk. Szczęsny może i takie są fakty.

3. Koszmar z Grzegorzem Krychowiakiem, czyli Polska – Senegal

Do jednego worka z nieudanymi mistrzostwami Europy w kontekście występów w drużynie narodowej Szczęsny może wrzucić mundial z 2018 roku. Impreza w kraju, którego nazwy nie ma sensu wymieniać, rozpoczęła się od katastrofy Polaków w meczu z Senegalem. Ponownie wydawało się, że Polska powinna w starciu z zespołem z Afryki ugrać cokolwiek, co pomogłoby w późniejszych starciach na mundialu. Okazało się jednak, że zamiast punktu czy też trzech, zaczęło się od porażki 1:2.

Duża w tym „zasługa” nieporozumienia na linii świetnych przyjaciół, Szczęsnego i Grzegorza Krychowiaka. Bardziej winny był „Krycha”, który zagrał piłkę, właściwie otwierającą akcję bramkową dla Senegalu. Szczęsny zdecydował się wyjść z bramki i… skończyło się bardzo źle.

twitter

Krychowiak zdobył jeszcze honorowego gola dla Polaków, ale to by było na tyle po stronie pozytywów. Reprezentacja mocno zresztą rozczarowała kibiców na MŚ 2018, mających w pamięci tak udane Euro dwa lata wcześniej. I tu akurat nie Szczęsny był w gronie tych najbardziej winnych.

Era selekcjonera Nawałki po tamtym mundialu po prostu dobiegła końca.

4. Kapitalny Szczęsny na Stadionie Śląskim, czyli baraż ze Szwecją

Cztery lata później niewiele brakowało, żeby Polacy w ogóle nie pojechali na mundial. Ostatecznie o wyjeździe decydował mecz barażowy Polska – Szwecja. Szczęsny klubowo nie miał akurat swojego dobrego czasu w Juventusie. Włoskie media nie szczędziły Polakowi krytyki, szybko zapominając, że Polak został naznaczony pełnoprawnym następcą wielkiego Gigiego Buffona – przez samego zainteresowanego.

W Szczęsnego wierzył jednak Czesław Michniewicz. Po burzliwym rozstaniu z Paulo Sousą, PZPN właśnie w ręce Polaka oddał los najważniejszej drużyny w kraju. Michniewicz znany jest ze sporego atutu w przypadku jednego, kluczowego meczu. Były selekcjoner jest bowiem zadaniowcem. To faktycznie zagrało, bo Polacy wygrali 2:0 w Chorzowie, zamykając Szwedom drogą na mundial w Katarze (2022).

Trzeba jednak oddać, że nie byłoby radości z goli Piotra Zielińskiego czy Roberta Lewandowskiego, gdyby nie wcześniejszych kilka, kapitalnych interwencji Szczęsnego. Bramkarz kadry sam śmiał się po zakończonym meczu w wywiadach, że w końcu coś dołożył do sukcesu reprezentacji, nawiązując trochę do w/w spektakularnych wpadek.

Wydaje się, że właśnie tego dnia, 29 marca 2022 roku, karta reprezentacyjna odwróciła się na dobrą stronę u Szczęsnego. Polacy zanotowali spektakularny sukces, zapewnili sobie wyjazd na MŚ, a bramkarz kadry mógł odetchnąć. Znów pokazał, że jest wielkim specjalistą w swoich fachu i to nie tylko grając w wielkich, europejskich klubach.

Co do barażowej rywalizacji, warto przypomnieć, że pierwotnie Polacy mieli rozgrywać mecz z Rosją w Moskwie. Po wybuchu wojny w Ukrainie, wywołanej przez wojska kierowane przez dyktatora Władimira Putina, plany uległy jednak zmianie. Niezależnie od późniejszej decyzji UEFA i FIFA, Szczęsny jasno zadeklarował, że w przypadku konieczności rozgrywania meczu Rosja – Polska, nie weźmie w nim udziału. Od początku mocno wspierając Ukrainę. Można tu przytoczyć wpis Szczęsnego w mediach społecznościowych oraz przypomnieć, że jego żona jest Ukrainką.

instagram

5. Mundial w Katarze, czyli jak zatrzymać Lionela Messiego

Michniewicz zdołał razem z reprezentacją po raz pierwszy od 1986 roku awansować do fazy pucharowej mundialu. Nie dokonałby jednak tego, nie mając między słupkami Szczęsnego. Bramkarz reprezentacji zagrał turniej życia, patrząc na jego dokonania reprezentacyjne. Chociaż Polacy odpadli już w 1/8 finału, nie brakowało głosów, że to właśnie Szczęsny powinien znaleźć się jedenastce turnieju MŚ 2022. Trochę życzeniowo, ale też umówmy się, nie codziennie broni się dwa rzuty karne na jednym mundialu.

Szczęsny oprócz podwójnej, genialnej interwencji w wygranym meczu z Arabią Saudyjską (2:0), wyciągnął również strzał z jedenastu metrów autorstwa Lionela Messiego. Polacy przegrali z Argentyną (0:2), późniejszym mistrzem świata, ale wielki piłkarz w dziejach futbolu tylko Szczęsnemu nie zdołał wpakować piłki do siatki na katarskim turnieju.

twitter

Zapewne słabe to pocieszenie, biorąc pod uwagę fakt, że Polska nie zdołała zrobić czegoś więcej w Katarze. Całościowo nie można jednak umniejszać tego, jak dużą klasę sportową pokazał na MŚ 2022 Szczęsny.

Z kronikarskiego obowiązku, jak wyliczył Wojciech Papuga z TVP Sport, żaden inny bramkarz w dziejach reprezentacji Polski, nie może się pochwalić tak pokaźną liczbą oficjalnych meczów bez straconego gola. Szczęsny w 84 występach zaliczył ich aż 34. Dwa dołożył na wspomnianym mundialu w Katarze, pamiętając o remisie na inaugurację z Meksykiem (0:0).

Historycznie drugim najlepszym w zestawieniu „czystych kont” w meczach jest Fabiański – 27 takich przypadków w 57 występach. Podium uzupełnia Boruc – 24/65. W piątce znaleźli się też Jerzy Dudek – 23/60 oraz Jan Tomaszewski – 23/63.

Co tu kryć, Wojciech Szczęsny wielkim bramkarzem reprezentacji był!

Czytaj też:
Jest reakcja Lewandowskiego na decyzję Szczęsnego. Odpowiedział z klasą
Czytaj też:
Piłkarz nagle upadł podczas meczu. Nie udało się go uratować