Wydawało się, że w sezonie 2022/23 Kamil Stoch przezwyciężył wszystkie problemy, z którymi zmagał się przez cały poprzedni rok. Z konkursu na konkurs prezentował się coraz lepiej i w pewnej chwili można było liczyć, iż za chwilę włączy się w do walki o czołowe lokaty w poszczególnych zawodach. Tymczasem przyszło nagłe załamanie formy Polaka, a co za tym idzie także odważna decyzja Thomasa Thurnbichlera. Sam skoczek wyraził się o niej jednoznacznie.
Kamil Stoch ocenia decyzję Thomasa Thurnbichlera dot. Lake Placid
Zalążki gorszej dyspozycji dao się zauważyć już w Sapporo, gdzie Stoch ostatnich z trzech konkursów zakończył na 23. pozycji. Nie szło mu też w lotach w Bad Mitterndorf (17. i 19. lokata), a w Willingen nastąpiła prawdziwa tragedia. W sobotnich zawodach 36-latek uplasował się na 25. miejscu, a w niedzielnym znalazł się poza konkursem, bo był 51. w kwalifikacjach.
Zaraz po zakończeniu rywalizacji 5 lutego, Thomas Thurnbichler ogłosił, że w związku z wielkim dołkiem formy Stoch nie pojedzie do Stanów Zjednoczonych, gdzie reszta naszej kadry będzie rywalizowała w Lake Placid. – Zostanie w domu. Już zadecydowaliśmy. Najważniejszy jest odpoczynek, a potem wróci do trenowania – przyznał w rozmowie z Eurosportem.
Stoch zdążył już odnieść się do tych słów szkoleniowca kadry A. – To decyzja sztabu szkoleniowego. Co prawda nie miałem jeszcze czasu porozmawiać z trenerem, ale uważam, że to będzie najlepsze rozwiązanie w zaistniałej sytuacji. Na pewno wyjdzie mi to na dobre. Nie muszę budować dyspozycji i dźwigać ciężarów. Wszystko jest we mnie. Powinienem puścić tamę niedobrych emocji, stresu, blokad. Niech to się przewali. To powinno odblokować świeżość i radość – podsumował skoczek na łamach skijumping.pl.
Czytaj też:
Granerud pewnie kroczy po Kryształową Kulę. Klasyfikacja generalna Pucharu Świata po skokach w WillingenCzytaj też:
Granerud królem Willingen. Norweg ucieka Kubackiemu w Pucharze Świata