ZAKSA strzeliła 50-tkę, bo na święta zabrakło czasu. Czy leci z nami pilot?

ZAKSA strzeliła 50-tkę, bo na święta zabrakło czasu. Czy leci z nami pilot?

Norbert Huber, Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle
Norbert Huber, Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle Źródło: Newspix.pl / Adam Starszynski / PressFocus
Z jednej strony świetne widowiska, jak w przypadku rywalizacji Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z Projektem Warszawa czy Aluronu CMC Warty Zawiercie z Indykpolem AZS Olsztyn. Z drugiej szaleńcze tempo i rozsądek, który jako jedyny dostał w całym siatkarskim zamieszaniu wolne. Oto właśnie polska siatkówka.

Taka to nasza narodowa natura, że z narzekaniem nie mamy problemu. Ba, nie ma to jak trochę ponarzekać, bo przecież zawsze mogłoby być lepiej. Faktycznie jednak, w przypadku PlusLigi wydaje się, że do narzekactwa znajdzie się co najmniej kilka argumentów. Zrozumiałbym jeszcze, gdyby o przeładowanym kalendarzu czy zbyt dużej liczbie drużyn w lidze mówili, czy pisali kibice, no, nawet dziennikarze. Skoro jednak po świetnych meczach w rywalizacji Projektu Warszawa z mistrzami kraju, z ust zawodników padają zdania o, lekko mówiąc, walce o zdrowotne przetrwanie, to coś jest nie tak.

PlusLiga, czyli bardziej ilość niż jakość

Od kilku sezonów w krajowej siatkówce obrano kierunek na ilość, a nie jakość. Żadna to zasługa PlusLigi samej w sobie, że Jastrzębski Węgiel czy Grupa Azoty ZAKSA zagrają w finale Ligi Mistrzów. Brawa należą się samym klubom i ludziom w nich pracującym. Nie mam również złudzeń, że poziom rywalizacji w parze Projekt-ZAKSA czy Aluron CMC-Indykpol AZS, to także konsekwencja organizacji rozgrywek.

Zasługi ligowego kalendarza to na pewno granie w okresie świątecznym. Czyli absurdalny pomysł z każdej strony. Siatkarze czy trenerzy nie spędzili tego czasu z rodziną, kibice kombinowali z ucieczką sprzed świątecznych stołów (o wyjazdach nie wspomnę), a do tego nie wszyscy musieli mieć potrzebę włączenia telewizora i meczu „do jajeczka”.

– Nie podoba mi się w ogóle. Można święta obchodzić albo nie obchodzić, wierzyć albo nie wierzyć w Boga, ale trzeba szanować tych, którzy mają pewne przekonania i czas sportowców oraz ludzi organizujących i pracujących przy meczach. Bo to nie jest tak, że tylko my pracujemy w święta. Ktoś to musiał zorganizować, ochraniać, posprzątać, opisać w mediach czy pokazać w telewizji. Te wszystkie osoby, zamiast spędzać czas z rodziną, na przykład z bliskimi, którzy przyjechali specjalnie z zagranicy, też musieli przyjść do pracy. Wiem, że są zawody i ludzie, którzy w święta mają dyżury i pracują, ale nie chciałbym, żeby siatkarze i siatkarki się od teraz do nich zaliczali – przyznał w rozmowie dla „Przeglądu Sportowego” i Onetu Andrzej Wrona, kapitan Projektu.

Ale przecież sportowo było ciekawie, usłyszę zapewne w kontrze (albo i nie). No było, tylko ponownie to zasługa coraz bardziej zamęczonych, żeby nie powiedzieć w…nerwionych siatkarzy. Aby uzmysłowić skalę absurdu, siatkarze ZAKSY w Warszawie zagrali swój jubileuszowy mecz numer 50 w sezonie. Zliczając wszystkie rozgrywki, od krajowych po europejskie puchary. W ramach świętowania okrągłego spotkania weszli do półfinału PlusLigi, dzięki czemu w nagrodę dostaną nadzwyczajną szasnę tygodnia regularnych treningów. Luksus, który wcale nie jest taką oczywistością.

Kilka dni temu odezwałem się do jednego z siatkarzy ZAKSY, oferując, że możemy pogadać o tym, co uwiera w tym szaleństwie siatkarskiej codzienności. Odpowiedzi nie dostałem, ale nie mam o to żalu. Czasem mam bowiem wrażenie, że nasi kadrowicze najprędzej na dłuższy odpoczynek udadzą się z rodziną już… po zakończeniu swoich karier. Dlatego nie dziwne, że jak już rozmawiać, to z tymi najważniejszymi, w domu.

Igrzyska olimpijskie w Paryżu powiedzą prawdę

Na koniec dodam tylko, ze w kolejnym sezonie PlusLigi drużyn ponownie będzie szesnaście. I to kolejna zasługa organizacyjna. Zadziwiające jest, że głosowali za tym prezesi klubów, ale widocznie musi upłynąć jeszcze sporo rzeki w Wiśle czy Odrze, żeby zmienił się nurt. W 2024 roku w planach są igrzyska w Paryżu, do których – mam nadzieję – awansujemy i nie zbojkotujemy. Bo jasne jest, że jako kraj jesteśmy przeciwko wojnie w Ukrainie, ale polscy sportowcy nie powinni być pozbawieni olimpijskich marzeń.

Żyjąc w tych równoległych realiach najlepszej ligi świata (aka najbardziej przeładowanej) życzę sobie, żeby na igrzyska pojechał zespół ze zdrowymi, a nie przemęczonymi ludźmi. Wiem, że to odległa perspektywa a liczy się tu i teraz. Pamiętajmy jednak, że siatkarski świat będzie się kręcił, dopóki reprezentacja będzie osiągać solidne wyniki. Obyśmy nie obudzili się z ręką w nocniku, a Polak choć raz był mądry przed szkodą.

Czytaj też:
Trener Projektu Warszawa reflektuje się po serii z ZAKSĄ. „Mogłem coś zmienić”
Czytaj też:
Nowe informacje ws. odejścia Urosa Kovacevicia do Rosji. Prezes Aluronu CMC Warty Zawiercie zdradził ważny szczegół

Źródło: WPROST.pl