Iga Świątek awansowała do 3. rundy turnieju WTA 500 w Stuttgarcie, w której przyszło jej zmierzyć się z Emmą Raducanu, niespodziewaną triumfatorką ostatniego US Open. Brytyjka znajduje się obecnie na 12. miejscu rankingu WTA i nie błyszczy niesamowitą formą, dopiero podczas obecnego turnieju udało jej się wygrać w tym sezonie dwa mecze z rzędu.
Iga Świątek grała bardzo dobrze. W pierwszym secie było tylko jedno przełamanie
Iga Świątek grała znacznie lepiej od swojej przeciwniczki. Z anielską cierpliwością i zabójczą precyzją rozgrywała piłkę i konsekwentnie realizowała swój plan, nie dając przeciwniczce się rozwinąć. Przełamanie na korzyść Polki zdarzyło się już w pierwszym gemie i w zupełności wystarczyło, ponieważ Brytyjka ani razu nie stworzyła sobie sytuacji do przełamania zwrotnego. Wszystko szło w dobrym kierunku, choć trzeba zaznaczyć, że 10-letnia Raducanu nie prezentowała się źle. Tym bardziej więc cieszyła postawa naszej tenisistki.
WTA 500 Stuttgart. Świątek poszła po swoje
Druga partia również zaczęła się wykorzystanym przez raszyniankę break pointem. Niestety później nastał, jak na świetną formę Świątek, kryzys, który doprowadził do przełamania zwrotnego i „aż” czterech punktów straconych z rzędu. Polka szybko się przebudziła, ale miała kilka problemów z trafieniem w kort, piłka często szybowała nad polem gry i lądowała na aucie. Ostatecznie ponownie przełamała Emmę Raducanu i znowu była na prowadzeniu i autostradzie do zwycięstwa. Przy stanie 2:1 Emma Raducanu poprosiła o przerwę medyczną, a do akcji wkroczyła jej fizjoterapeutka.
Brytyjce udało się wrócić do gry, ale nie zdołała ona ponownie zagrozić Świątek. Polka grała nadal bardzo pewnie i bez skrupułów atakowała swoją rywalkę. Z rzeczy, które były dla raszynianki w tym meczu delikatnym problemem – tenisistka parę razy poślizgnęła lub potknęła się na korcie, co znacznie utrudniło jej rozgrywanie piłki. To były jednak sporadyczne zdarzenia. Nasza reprezentantka ostatecznie wygrała 6:4, 6:4.
Czytaj też:
Znany szkoleniowiec porównał Lewandowskiego i Haalanda. Zauważył jeden problem